poniedziałek, 27 lipca 2015

Twenty Two

32 komentarze:
Lexie Catalano

Rozwiązałam mojego tygrysa.

Kiedy zsunęłam opaskę z jego głowy, jego oczy były elektryczne. Dreszcz strachu przeszedł po moim ciele. Kurwa, on był zły?

- Um... ja... - wymamrotałam, a ręce mi drżały, gdy rozwiązywałam jego kostki. Kostki u nóg pierwsze, u rąk ostatnie. Zastanawiam się, czy powinnam uciec do łazienki.

Justin nic nie powiedział. Patrzył na mnie palącym spojrzeniem.

Od miesiąca pragnęłam zobaczyć ciepło w jego oczach, niebezpieczną nieprzewidywalność, którą kochałam. Ale teraz? Teraz czułam obawę, że było to zbyt realne i ekscytujące.

- Ja... ja planowałam to od jakiegoś czasu - powiedziałam, masując jego kostki. - Mam nadzieję, że było w porządku...

Boże, Justin wyglądał wyśmienicie. Moje oczy przyczepione były do jego ciała. Jego pierś unosiła się i opadała przez głębokie oddechy, jego chude ramiona były napięte. Chciałam ujeżdżać go znowu i znowu i znowu. Chciałam rozbić swój język na jego rozkosznych sutkach. Wiedziałam, że to doprowadza go do szaleństwa. Wiedziałam, że to powoduje, iż jest twardy.

- Wow... zrobiłam bałagan? - spojrzałam na jego pachwinę. Mój tyłek nie wyglądał dużo lepiej.

- Lexie - jego głos był niską grozą.

- Och dobrze, przepraszam - udałam się do zagłówka łóżka. Bałam się, odkąd rozwiązałam mu ręce. Czy to go zdenerwowało? Kurwa, dlaczego go nie spytałam? Czy on miał zamiar się podnieść i wyjść?

Uwolniłam jedną jego rękę. Myślałam, że chwyci mnie za gardło, ale on jedynie potarł swój nadgarstek.

- Ostatnia... - rozwiązałam drugą rękę.

W mgnieniu oka wciągnął mnie na swoje kolana.

- Lexie - warknął mi do ucha. Umieścił dwa palce w moim tyłku, na co zawyłam. Próbowałam zabrać jego rękę, ale trzymał ją mocno. - Musisz być bardzo zadowolona z samej siebie. Podoba ci się mój wytrysk w twoim tyłku?

Jego długie palce poruszyły się aż pisnęłam. Oczywiście, byłam z siebie dumna, że tak go wzięłam.

- Nie słyszysz, kochanie? Potrzebujesz trzeciego palca w swoim tyłku?

- Nie! - zadyszałam. - Mm, to znaczy tak...

Justin zadrżał ze śmiechu. Boże... ten śmiech, który był tak cyniczny i bez tchu, który topił moje serce...

- No co, Lexie? - jego trzeci palec wylądował w moim tyłku.

- Nie... już starczy, proszę. I... tak... kocham twój wytrysk w moim tyłku.

- Och Boże, Lexie - Justin wyjął swoje palce i zaczął mnie masować. Odruchowo go odepchnęłam.

Wszystko było inaczej. Wszystko. To jak mnie pieścił, tak władczo, z taką satysfakcją...

Moje serce było zachwycone. Moje oczy mokre. Boże, on wrócił. Justin wrócił.

- Co za słodka pupa - jęknął, ściskając moje pośladki. - Jesteś dobrą dziewczyną, Lexie. Na tyle dobrą, aby wziął mojego całego kutasa. Boisz się?

- Tak - ukryłam zakłopotany uśmiech na jego szyi.

- Mm, mogę się założyć, że zrobisz to dobrze. Sprawiasz, że twardnieję. Chcesz mi pomóc na nowo?

Nim zorientowałam się co się dzieje, Justin zawiązał opaskę na moich oczach, a moje ręce umieścił z tyłu i związał, przez co spadłam z jego kolan.

Leżałam w niewygodnej pozycji na materacu, w czasie gdy on gryzł moje sutki.

- Boże! Justin!

Jego najciemniejsze pragnienia od miesięcy wyszły na jaw. Był głodny. Nie było w tym żadnej logiki.

Skręcił i pociągnął moje sutki, przyciskając palec do moich ust. Wiłam się w pościeli, a moje podniecie rosło w górę.

- Tak? - Justin się zaśmiał. - Jak to jest, Lexie? Właśnie tak?

Rozszerzył moje nogi i dostał się do mojej kobiecości. Kurwa! Ugryzł moją łechtaczkę i wyciągnął mnie z łóżka.

Zachwiałam się przed nim.

- Justin... - dyszałam. - G-gdzie idziemy? - nie odezwał się, a jedynie wyprowadził mnie z sypialni.

Już przez chwilę myślałam, że będzie pieprzył mnie na balkonie, ale nie. Zaprowadził mnie do pokoju, który pachniał starymi książkami.

Ach, pokój pisania mojego kochanka.

Justin przechylił mnie do przodu, a gładkie drewno weszło w kontakt z moimi piersiami.

- Zostań tak - mruknął i opuścił pokój.

Wrócił po chwili i chwycił moje biodra, uderzając paskiem o moją pupę.

- Kurwa! - zawyłam. - Justin!

Chciałam uciec. Skórzany pasek zostawiał ślady na mojej skórze.

Jezu Chryste, Justin biczował mnie paskiem. Nie mogłam na tyle szybko zamienić bólu na przyjemność.

- Potrzebowałaś tego od dłuższego czasu - warknął. - Nie przestanę dopóki go nie weźmiesz. Lexie, kochasz to. I jesteś mokra.

Zdałam sobie sprawę, że Justin miał rację. Pożądanie sączyło się z mojej kobiecości.

Boże, ale to bolało! Moje piersi były rozbite na biurku, mój tyłek płonął. Moje ciało oddychało nierówno.

Mogłam to zrobić.

- Boże, kochanie - Justin jęknął.

Oparłam się bezsilnie na biurku. Moja cipka pulsowała i wilgotność spływała po moich udach.

- Och, Lexie... kurwa, kurwa,

Słyszałam jak Justin cicho stęka. Boże, on to uwielbiał. Zaczęłam jęczeć i rozłożyłam nogi.

- Więcej! - dyszałam.

- Lexie, cholera jasna - syknął. - Boże, jesteś dobra, tak dobra.

I w pewnym momencie przestał. Jego penis wypełnił mnie całą. Wiedziałam, że tego chciał i dałam mu to. Leżałam nieruchomo na biurku.

Justin odnalazł moją łechtaczkę i masował ją, podczas pieprzenia mnie. Zabrał mnie na skraj ekstazy. Nie, on wysłał mnie na krawędź. Sprawił, że krzyczałam jego imię.

Justin eksplodował w moim rozgrzanym ciele.

Potem wzięliśmy prysznic. Byłam oszołomiona i zaczerwieniona od głowy po stopy.

Najlepszy seks w moim życiu; na biurku, z opaską. Kto by pomyślał?

Po prysznicu wytarłam się, a Justina orzechowe oczy krążyły po moim ciele. Mój tygrys... wiecznie mnie obserwujący.

Gdy poszłam włożyć na siebie spodnie od jogi, Justin uśmiechnął się i pokręcił głową.

- To - powiedział, wręczając mi krótką sukienkę kości słoniowej, ledwo zakrywającej mój tyłek - Na koniec dnia.

Zarumieniłam się lekko.

Justin ubrany był w jasne spodnie. Siedzieliśmy na kanapie jedząc babeczki i śmiejąc się.

- Hej, nie mogę! - otarł lukier z nosa. Jego oczy pociemniały. Cholera, kochałam ten wyraz twarzy...

Około pory obiadowej, Justin zniknął w biurze.

Gdy chciałam sprawdzić co robi, zastałam zamknięte drzwi.

Dąsałam się chwile stojąc na korytarzu i głaszcząc Laurencego.

Nie mogłam uwierzyć, że poznałam swojego pisarza.

Przez kolejne dni poznawałam swojego pisarza ponownie i ponownie. Justin wydawał się, jakby seks był dla niego niesamowity, ale zachowywał spokój.

- Muszę coś sprawdzić - powtarzał. - Niedługo będę.

Gdy chciałam go szukać, jego drzwi od biura nadal były zamknięte.

Jedyne co go wabiło to moje gotowanie.

- Coś poczułem - mówił, gdy przechodził obok.

Miałam go na jakieś dziesięć minut podczas obiadu, potem go traciłam.

Kiedy Justin pisał, spędzałam czas na czytaniu i jodze. Miałam kilka godzin dla siebie. Czas spędzony razem, czas spędzony oddzielnie, czy nie w każdym związku tak jest?

Choć byłam bardzo ciekawa o czym pisze, wiedziałam, że nie mogę go prześladować.

Czasami gdy szłam do pracy lub byłam po, Justin z ożywieniem wspominał o pisaniu.

Kochałam tego słuchać.

Mój ukochany był pisarzem. Na początku pisarzem, potem moim ukochanym.

W ostatni piątek listopada zastałam Claudię czekającą w moim biurze,

Zrzuciłam płaszcz i spojrzałam na zegarek. Uff, byłam na czas.

- Dobry, Lexie.

- Panno Wing - uśmiechnęłam się.

- Potrzebuję cię, abyś przeczytała te rękopisy - położyła dwie, grube koperty na moim biurku. - Miała zrobić to Laura, ale tak wyszło.

- Jasne, to wszystko?

- Na teraz - Claudia ruszyła w kierunku drzwi. - Aha, i kiedy z tym skończysz...

- Hm? - spojrzałam w górę, a ona uśmiechnęła się do mnie. Zabawna Claudia była bardziej przerażająca niż poważna Claudia.

- Cóż, jeśli będziesz miała czas mam najnowszą ofertę od Jane Doe.

Moje oczy rozszerzyły się, a ona roześmiała się.

- Claudia! - jęknęłam.

Poszła do swojego biura i wróciła ze stosem stron. Wyrwałam je. Nie było wątpliwości w moim umyśle, że Claudia już je sprawdziła, ale nie obchodziło mnie to.

Odcięłam się od świata i zaczęłam czytać zachłannie.

To było The Surrogate, oczywiście. Pełen rękopis.

Czytałam historię, a serce ściskało mi się z żalu.

Jego ukochana odkryła jego sekret i opuściła go. Czułam jakby Justin w tej prozie. Tylko kilku ludzi pozna prawdę o tej fikcji.

Jeśli zastanawiałam się co było dla Justina agonią w Genewie, teraz wiedziałam. Dla niego utrata mnie była obecnością.

To był koniec, ale nie mógł być koniec, bo on nie mógł zapomnieć.

Nic nie trwa wiecznie i nic się nigdy nie kończy.

Wytarłam łzy spod swoich oczu. Chciałam wrócić już do Justina, ale minęły dopiero dwie godziny pracy. Kurwa.

Gapiłam się na końcowe linie.

Wpadłam do biura Claudii, która śmiała się, zanim tam jeszcze dotarłam.

- Dobra Lexie, co myślisz?

- Myślę, że jest kutasem! I nienawidzę fikcji literackiej! - rzuciłam w nią rękopisem.

Claudia mrugnęła.

- Cóż... nie wiedziałam, że twoja opinia będzie taka jednoznaczna.

- Przepraszam, ja...

- W porządku. Spojrzenie na Justina świat jest ciemnością. Ale wiesz to, prawda?

Złożyłam ręce i zaczęłam myśleć obiektywnie. Claudia miała rację. Kochałam fikcje Justina... kiedy nie kochałam Justina.

Teraz?

Teraz widywałam go codziennie. Justin w kapciach, Justin po seksie, Justin krzątający się w kuchni...

Jego słowa...

- Claudia, ja...

- Idź - powiedziała. Skinęłam do niej głową.

- Mam... mam zamiar wziąć wcześniejszy lunch,

- Zrób sobie dzień wolny.

Chciałam ją przytulić, ale nie ma mowy.

Udałam się do domu.

Justin siedział w swoim biurze, oczywiście. Drzwi były otwarte.

- Hej Lexie - wstał od biurka. - Co myślisz? Dałem Claudii...

- Wiem - powiedziałam. Schowałam twarz w jego ramię. - Justin, to jest za smutne...

Zaśmiał się i przytulił mnie.

- Ale Lexie, wiesz, że myślę...

- Wiem! Wiem, że myślisz, że życie jest smutne - cofnęłam się na tyle, aby zobaczyć wyraz jego twarzy. - Ale czy ty jesteś szczęśliwy?

Uniósł brwi.

- Oczywiście, że jestem. Jak możesz mnie o to pytać?

- Nie wiem. Twoja pisanie, ta historia... - zarumieniłam się.

- Lexie - podniósł mój podbródek. Pogłaskał mnie po policzku i przejechał dłonią po włosach. - Mam ciebie. Jestem bardziej niż szczęśliwy niż jakikolwiek człowiek.

- To wszystko, co chciałam usłyszeć - wyszeptałam. - Każdego dnia.

- Och, nagle ma wymagania.

Justin zaśmiał się i klepnął mój tyłek. Krzyknęłam lekko i roześmiałam się.

Położyłam głowę w jego pierś i dostrzegłam na biurku otwarty notebook.

- Zaczynasz coś nowego?

- Mm.

- Co to jest?

- Nasza historia - powiedział. Pochylił się i spojrzał na mnie uważnie.

- Nasza historia? - zmarszczyłam brwi. Nie mogłam znieść nawet The Surrogate. Wiedziałam, że nie zniosę nas w historii Justina.

- To miłosna opowieść, Lexie.

- Jak się skończy?

Uniósł mnie, a zarazem moją krótką sukienkę. Owinęłam nogi wokół jego talii.

- Nigdy się nie skończy - powiedział i wyniósł mnie z biura.



No i mamy koniec przygód Lexie i Justina.
Szczerze powiedziawszy myślałam, że autorka zakończy to w jakiś inny sposób, ale niestety całe te opowiadanie było popaprane (w pozytywny sposób), więc nie jestem zaskoczona.

Dziękuję za blisko 80 tysięcy wejść od grudnia oraz za ponad 450 komentarzy. To pierwsze opowiadanie, które kończę (chociaż to jedynie tłumaczyłam). 

Prosiłabym, aby każdy kto przeczyta ten ostatni rozdział pozostawił po sobie krótki komentarz, nawet kropkę. Byłoby mi bardzo miło i żegnam się z wami na Night Owl. Przypominam jednak, że zaczęłam tłumaczyć nowe, ciekawe opowiadanie.


"21-letniej Ashlyn mówiono, że praca jako striptizerka i towarzyszka może przynieść jej prawdziwe kłopoty. I kiedy te kłopoty faktycznie nadeszły, lokalny gangster Justin Bieber jest do niej wysłany przez los. Ale czy bycie z nim nie jest dla niej większym problemem niż zanim go znała? "

poniedziałek, 6 lipca 2015

Twenty One

31 komentarzy:
Lexie Catalano

Nate zatrzymał mnie, gdy byłam w drodze do piwnicy.

- Lexie. Nie jestem pewien czy będziemy mogli porozmawiać. No wiesz, bez Justina obok - machnął ręką i zaśmiał się.

Przez ostatnie pięć dni doszłam do wniosku, że Nate testował to czy jestem dobra dla jego brata. Przypadkowe rozmowy o pracy lub interesach schodziły do Justina, po których Nate był zdystansowany i zamyślony.

Gdy sprzątaliśmy jego mieszkanie, Nate od czasu do czasu mówił "Taki właśnie jest Justin". Jego ton głosu był zawsze taki sam. Bezkompromisowy, prawie dumny.

Nate nie zdawał sobie sprawy, że jestem już w tym wszystkim.

Potem, gdy Justin nie chciał widywać mnie w szpitalu, Nate się zmienił.

Zaczął mówić otwarcie o uzależnieniach Justina.

Dowiedziałam się, że miał płukanie żołądka wiele razy wcześniej. Bywał w szpitalach i na rehabilitacji. Miał również sprawy w sądzie za posiadanie narkotyków, bójki i jazdę pod wpływem.

Nate opowiadał mi wiele na jego temat. Zabawne historie. Straszne historie. Zrozumiałam, że Nate kocha Justina niesamowicie, a więc mieliśmy coś wspólnego.

Zatrzymałam się z ręką na klamce do piwnicy.

- Jasne - powiedziałam. - Co słychać?

Spędziłam ostatnie trzydzieści minut na rozmowie z siostrzenicą Justina, a następnie żoną Nate'a. Chciałam już dostać się do Justina.

- Och, nic szczególnego - Nate poluźnił kołnierzyk. - Widziałem go przechodzącego przez to. Ważne jest, aby brał lekarstwa.

- Wiem, Upewnię się, że będzie je brał.

- To nie będzie takie łatwe, Lexie. Potrzeba czasu, aby sobie z tym poradzić.

- Z piciem? - zmarszczyłam brwi. Nie chciałam wysyłać Justina na odwyk.

- Och nie. To za bardzo sytuacyjne.

Bardzo sytuacyjne. Bardzo moja wina.

- Mam na myśli to, że przez jakiś czas nie będzie taki, jaki był kiedyś. Myślę, że już to zauważyłaś.

Skinęłam głową.

- Ale nie jest też nieodpowiedzialny - Nate kontynuował. - Załatwię wam dwa bilety na jutro o ile nie jest to za wcześnie - skrzywił się. - Zrobiłaś bardzo wiele, Lexie. Więcej niż myślałem, że zrobisz. Chciałbym, aby skończyło się to wszystko szczęśliwie. Chciałbym zrobić coś dla niego.

Nate wpatrywał się w okno. Popołudniowe światło ogrzewało jego twarz. Patrząc na niego wiedziałam, że miał na myśli to, co powiedział. Zrobi wszystko dla Justina.

I wiedziałam, że Justin to docenia.

Nikt nie mógł go kochać bardziej niż ja. Należał do mnie.

- Jutro będzie doskonale - powiedziałam. - Im szybciej wrócimy do naszego życia, tym lepiej.

- Uważam tak samo, Lexie. Postaram się o te bilety. Dziękuję ci raz jeszcze.

Nate cmoknął mnie w policzek. Był to nic nie znaczący pocałunek, ale mogłam sobie wyobrazić minę zazdrosnego Justina. Uderzyłby w dach, gdyby to zobaczył.

Zamknęłam drzwi od piwnicy za sobą.

Spodziewałam się zastać Justina śpiącego, ale usłyszałam prysznic. Nasze walizki stały w sypialni. Zaczęłam krążyć po dywanie.

Valerie wydawała się miła, ale miała okropny gust jeśli chodzi o dekoracje. Zmieniła ten dom w domek dla lalek.

Weszłam do kuchni. Były napoje gazowane, owoce, kanapki i jakieś rzeczy w lodówce. Justin pewnie jest głodny, powinnam coś przygotować? Mam go zmusić do jedzenia? Boże, nie miałam pojęcia co robić.

Zaczęłam się rozbierać i kłaść swoje dżinsy i sweter na walizkę. Chwiejnym ruchem zdjęłam swoją bieliznę. Nie potrzebowałam prysznica, miałam go rano. Potrzebowałam Justina.

Weszłam do łazienki, która wypełniona była parą.

Dostałam zawrotu głowy. Łazienka wyglądała jak pokój księżniczki. Dywany były bujne, ręczniki puszyste i ogromne. Pełno płynów i perfum.

Zamknęłam głośno drzwi, by dać znać o swojej obecności. Gdy odsunęłam zasłonę prysznicową dostrzegłam Justina stojącego pod wodą, patrzącego martwo w jeden punkt. Nasze oczy spotkały się.

Przez jakiś czas nie będzie taki, jaki był kiedyś.

Weszłam pod prysznic.

- Myślę, że oboje lubimy gorący prysznic - wyszeptałam blisko jego ucha.

Skrzywił się i odwrócił wzrok.

Nie potrzebuję, aby ktokolwiek mówił mi, że Justin jest upokorzony.

Ja także nie musiałam nikomu mówić, że był szczęśliwy, gdy mnie zobaczył. Mimo grymasu na jego twarzy mogłam poczuć jak dotyka mojej nogi. Otarłam się o niego i spojrzałam.

Między nami było pragnienie i poczucie winy. Wzięłam jego dłoń i poprowadziłam ją do swojej piersi. Ścisnął ją i cicho jęknął.

Boże... ten dotyk. Czy on wiedział co mi robi?

- Justin, dotknij mnie, proszę. Byłam zdesperowana bez ciebie.

Moja ręka pożerała jego ciało. Skrzywiłam się, gdy poczułam jego kości.

Chcąc dać mu przyjemności, wylałam szampon na dłonie i zaczęłam wcierać go w jego włosy.

Powoli Justin zaczął mnie dotykać.

Był ostrożny podczas gdy pieścił moje ramiona, biodra i boki. Patrzył na swoje dłonie, nie w moje oczy. Jego męskość twardniała między nami. Gdy go dotknęłam, on złapał moje piersi.

Uniósł je i zaczął krążyć językiem wokół moich sutków. Dotykał mnie tak, jak gdyby nie robił tego wcześniej.

Jego palce dotykały mojego centrum. Zaczął wchodzić we mnie palcem. Boże, nigdy nie byłam w stanie znieść tych powolnych tortur.

Justin Bieber 

Claudia oczywiście mnie tu znalazła, jakżeby inaczej.

- Justin - spojrzała na mnie pytająco. - Jak cudownie cię widzieć.

- Mm. Cześć Claud - poprawiłem swój rękaw.

- Czy ty... - rozejrzała się po pustym holu. - Chciałeś się ze mną zobaczyć?

- Nie, po prostu siedzę.

- Ach - zamrugała i pokiwała głową.

Boże, odejdź stąd Claudia. Odliczałem w głowie sekundy aż spyta mnie o moje pisanie.

- Cóż, wspaniale widzieć cię ponownie - ścisnęła moje ramię, a ja zacząłem nienawidzić tego gestu.

Jakby spotkanie z Claudią było niczym, w holu pojawiła się jakaś grupa wycieczkowa. Byli to jacyś studenci.

Podszedłem bliżej ściany.

Głos przewodnika zaczął mówić monotonnie.

- The Granite Wing Agency to jeden z zabytków literackich w Denver. Został wybudowany...

- O mój Boże! - usłyszałem jakąś studentkę z entuzjazmem. Młoda kobieta praktycznie weszła na moje nogi. - Czy ty? Mój Boże! Czy możesz.... o Boże! To J. Whisp!

Wycieczka zatrzymała się i patrzyła na mnie jak piania na ofiarę. Byłem na Librium i Xanax.

J. Whisp J. Whisp J. Whisp. To jedyne co mogłem usłyszeć.

Te małe dupki chyba nie wiedzą jaką odrazą jest dla mnie teraz ten pseudonim. Nigdy nie chciałem o tym już słyszeć. Przypomina mi to utratę Lexie, a to tylko sprawia jakbym miał stracić ją na nowo.

- Proszę - wymamrotałem.

Nawet przewodnik zwrócił na mnie uwagę.

- Zostaw go w spokoju! - głos Lexie rozległ się po holu.

Lexie przebrnęła przez wycieczkę, wymijając tą młodą dziewczynę i rzuciła mi się na szyję.

- Kochanie, chodź.

Wyprowadziła mnie z budynku.

Lexie była ostrożna i nigdy nie pytała mnie o pisanie, choć czasami widziałem jak przeglądała moje strony. Pewnie myśli, że piszę na komputerze. Niech tak myśli.

Oglądaliśmy razem filmy, mój ulubiony i jej zarazem - Legends of the Fall, Wonder Boys, Good Will Hunting.

Czytaliśmy sobie nawzajem.

Lexie próbowała mnie nawet nauczyć gotować. Nie wyszedł mi nawet schabowy.

Do tego nadal czułem się winny. Nie wiem.

Czekałem aż wszystko wróci na swoje miejsce, ale nie działo się to.

Lexie nie powiedziała nawet słowa, ale walczyła, by mnie zainspirować. Chodziła po mieszkaniu w niczym innym jak w staniku i stringach. Sprzątała w spódniczkach, bez majtek, schylając się przy każdej okazji. Nago również spała. Każdego ranka budziłem się twardy dociśnięty do jej skóry.

Boże, byłem szczęściarzem.

I kurwa, byłem nieszczęśliwy.

Gdy Lexie wyszła do pracy zabrała ode mnie całe szczęście.

Obudziłem się w sobotę w pustym mieszkaniu.

Opanowała mnie lekka panika.

- Gdzie Lexie? - spytałem Laurencego.

Próbowałem do niej zadzwonić, ale włączała się poczta.

Założyłem szlafrok i wyszedłem na balkon, by oglądać ulice. Listopadowe słońce było zwodnicze.

Stałem tam do południa, aż w końcu ujrzałem idącą Lexie z koszykiem. Zauważyła mnie na balkonie i pomachała.

- Wejdź do środka! - zaśmiała się, niosąc dwie torby. - Jest zimno.

Wszedłem do środka i czekałem na nią na podeście. Pocałowała mnie w usta.

- Cześć - powiedziałem między pocałunkiem.

Zaśmiała się, gdy chciałem popchnąć ją na ścianę.

- W środku! - sapnęła, uciekając ode mnie. Poszedłem za nią do mieszkania, zdejmując jej płaszcz.

- Dzwoniłem, gdzie byłaś?

- Robiłam tajne zakupy - poszła do sypialni i wróciła tylko z jedną torbą. Miała wyśmienite babeczki, pokryte pudrem i wyglądające trochę jak tort. Uśmiechnąłem się, gdy wręczyła mi jedną.

- Witaj z powrotem, Justin - wyszeptała.

Mrugnąłem, nie mogąc odpowiedzieć niczego. To był moment, kiedy jej słowa wtargnęły do mojego umysłu.

Witaj z powrotem, Justin

Lexie objęła moją twarz dłońmi i pocałowała mnie z utęsknieniem. Nie patrząc, położyłem swoją babeczkę na ladę i przyciągnąłem ją bliżej siebie.

- Masz racje - mruknąłem, całując ją po szyi. Zdjęła szlafrok z moich ramion. Lexie miała na sobie opinającą sukienkę ala sweter, do tego leginsy. Strój tylko uwydatniał jej piękne ciało.

- Mam dla ciebie inny prezent - wzięła moją dłoń i pociągnęła w stronę sypialni. Obserwowałem jak jej tyłek kołysze się na boki.

Wiedziałem, że zrobi mi dzisiaj najlepszego loda na świecie.

Dopóki nie zobaczyłem drugiej torby.

Spojrzała na mnie niepewnie.

- Możesz zdjąć swoje bokserki?

- Um... tak - zsunąłem je z siebie. Nagle wszystko stałe się niewygodne. Lexie była w pełni ubrana, a ja stałem półtwardy.

Walczyła z opakowaniem, aż w końcu wyciągnęła jakąś opaskę. Och. Lexie i ja nie próbowaliśmy niczego perwersyjnego od... czterech miesięcy, kiedy przywiązałem ją do łóżka. Myśli, że zrobię to ponownie? Mógłbym?

- Widzę to - powiedziałem, śmiejąc się nerwowo.

- Tak? - w jej oczach był promyk. Ustała za mną, kazała zamknąć mi oczy, a potem założyła mi opaskę.

- Dobra, może nie widzę - zaśmiałem się. Robienie loda z zamkniętymi oczami. Na pewno to dostanę.

Lexie poprowadziła mnie do łóżka, gdzie położyłem się na plecach. Mój kutas drżał w oczekiwaniu. Boże, chciałem poczuć jej gorący język przy moim penisie.

Gdybym tylko mógł to powiedzieć.

Słyszałem jak ubrania Lexie spadają na ziemię. Moje fantazje zaczynały bzikować. Czułem zapach jej perfum i kilka naszych świec. Powietrze robiło się coraz bardziej gorące.

- Wyglądasz tak dobrze - zamruczała. Wspięła się na mnie i westchnęła na kontakt z moją skórą.

- Och, naprawdę? - zaśmiałem się, gdy zaczęła przywiązywać mnie do łóżka.

- Tak, naprawdę - jej piersi dotykały mojej twarzy. Na ślepo chciałem ugryźć jej sutka.

- Jeszcze nie - wyszeptała, podnosząc się. Kurwa...

Przywiązała mnie z każdej strony. Przełknąłem ślinę starając się poruszyć. Cholera, Lexie robi dobre węzy. Nie mogłem się poruszyć.

Żadna kochanka mnie wcześniej nie związała. Zawsze robiłem to ja.

Lexie usiadła okrakiem na mój tors.

- Masz ochotę mnie possać, Justin? Chcesz spróbować mojej skóry?

- Mm...

- Musisz mi powiedzieć czego dokładnie chcesz.

- Twoich piersi.

Czułem jak Lexie unosi się nad moją twarzą. Jej sztywny sutek dotknął moich ust, ale gdy chciałem go possać, odsunęła się.

- Proszę - wyszeptałem i chciałem użyć swoich rąk, ale nie mogłem.

- Prosisz o co?

- Pozwól mi possać twoje sutki... chodź.

Dostałem swoją nagrodę w postaci jej sutkach w moich ustach. Dyszałem, czując jak mój fiut staje się coraz bardziej twardy. Ssałem łapczywie jej piersi, gryzłem i szarpałem.

Szalona dziewczyna.

- Drugi - szepnąłem. - Daj mi drugiego.

Dała mi to czego chciałem, a ja owinąłem swój język wokół drugiej brodawki.

- Dobrze, wystarczy - odsunęła się ode mnie, a ja odwróciłem głowę, ale wiedziałem tylko ciemność.

Materac poruszył się.

Nagle jej kobiecość była nad moimi ustami, dusząc mnie.

- Mm - jęknąłem.

Ona smakuje jak pragnienie, była gorąca i nienasycona.

- O Boże, Justin - wydyszała. Wyobraziłem sobie ją siedzącą na mnie okrakiem, jej cipka odpoczywająca na mojej twarzy. Jej palce dotykały moich sutków.

- Dotknij mnie!

Jej palce owinęły się na moim fiucie. Chciałem popchnąć go do jej ust, ale nie byłem w stanie.

- Czego chcesz? - uniosła swoją kobiecość z mojej twarzy.

- Mój kutas. Ssij go, Lexie.

Owinęła go swoim językiem.

- Och Boże, proszę - wyszeptałem. - Ssij go, proszę

Mówiłem coś źle? Chciałem wyrwać swoje dłonie, ale bezradnie.

Lexie zachichotała i zeszła ze mnie. Zostawiła mnie zdyszanego na łóżku. Jasna cholera. Lizałem swoje usta i czułem jej piżmową słodycz.

- Po prostu chcę, abyś był gotowy - mruknęła. - Nie chcę się z tobą droczyć, ale chcę, być był twardy. Jesteś gotowy?

- Kurwa, tak - wydyszałem. Jak ja teraz cholera wyglądałem? Byłem gotowy na wszystko. Jej usta, jej cipkę... potrzebowałem jej na swoim penisie.

Usłyszałem jakiś nieokreślony szelest. Zimna ręka chwyciła mojego kutasa. Syknąłem, stając się bardziej napięty. Lexie zaczęła mnie głaskać, wmasowując we mnie dużą ilość lubrykanta.

- Kochanie, to...

- Shh - Lexie dotknęła moich ust palcem.

Wspięła się na mnie na nowo. Mój śliski kutas poruszał się obok jej wejścia, aż zatrzymała się przy odbycie. Zgiąłem swoje kolana chcąc nakierować go w stronę jej cipki, ale ona trzymała go nieruchomo przy swoim tyłku.

- Co... co ty robisz?

Odpowiedzią Lexie był długi, niski jęk. Drżałem ze swoich ograniczeń. Mój Boże... chciała, abym pieprzył ją w tyłek.

- O kurwa - jęknąłem, a mój oddech przyśpieszył. - Och... och.

Na raz, mój członek wylądował w jej tyłku. Krzyczała, a ja miotałem się bezradnie. Czułem się tak dobrze, że to prawie bolało. Moje serce bębniło mi w klatce piersiowej.

- Więcej - zabłagałem.

- Więcej czego? - jej głos był napięty. - Powiedz mi. Powiedz mi wszystko. Nigdy mi nie zaprzeczaj, Justin.

Nigdy mi nie zaprzeczaj.

Powiedziałem jej to miesiące temu.

- Twój tyłek... - warknąłem. - Mm... wejdź na mojego kutasa.

- Boże, Justin...

Lexie obniżyła się. Nie mogłem zrobić nic, tylko czekać i czekać. Nie mogłem odmówić temu erotyzmowi teraz. Pieprzyłem jej tyłek po raz pierwszy.

- Kurwa, Boże - jęknąłem. - Twój ciasny tyłek, chcesz mojego fiuta wewnątrz siebie?

- Tak - szepnęła.

W końcu Lexie siedziała na mnie z moim penisem głęboko w sobie.

- Wygodnie? - wydyszałem. - Lexie, ty moja piękna dziwko.

- Czuję się wypełniona.

- W-właśnie tak - warknąłem. - Teraz ujeżdżaj mojego penisa.

Zaczęła szaleć na moim kutasie, a jej tyłek sprawiał, że byłem bardziej twardy.

- Kurwa! - zawyłem. Chciałem dotknąć jej piersi. Chciałem dać jej klapsa w tyłek.

Słyszałem jedynie odgłos ocierającej się wazeliny.

- Szybciej, kurwa - dyszałem. - Spraw... spraw, bym doszedł. Słuchaj swojego tyłka, Lexie.

- O mój Boże, o mój Boże - jej tempo stałe się szalenie szybkie. Zaczęła dodatkowo masować moje jądra.

- Lexie, dochodzę - jęknąłem. - Boże, Lexie...

Zacząłem szarpać się niczym zwierzę. Dopomóż mi Boże, abym uwolnił swoje ciało.

- Rozwiąż mnie... teraz - warknąłem.





Dawno już nie było rozdziału +18, a więc proszę.
To przedostatni rozdział, także liczba komentarzy zdecyduje kiedy pojawi się ostatni.


"21-letniej Ashlyn mówiono, że praca jako striptizerka i towarzyszka może przynieść jej prawdziwe kłopoty. I kiedy te kłopoty faktycznie nadeszły, lokalny gangster Justin Bieber jest do niej wysłany przez los. Ale czy bycie z nim nie jest dla niej większym problemem niż zanim go znała? "