poniedziałek, 29 grudnia 2014

Four

22 komentarze:
Justin Bieber

- Ostatnie strony, które mi wysłałeś - powiedziała Claudia, pochylając się nad stołem. - Są bardzo dobre. Mam kilka pytań dotyczących tej sprawy. Widzę główny zarys i chcę powiedzieć, że to musi być z trzeciego punktu widzenia. Mam rację? Nie chcę na ciebie naciskać, ale chcę.. 

Słowa Claudii złapały moją uwagę. Ładne. Sprawy. Ostateczny termin.

Lexie miała rację, ponieważ zdradzałem. Oczekiwałem, że ona również to robiła. Wyszedłem na totalnego dupka. Nawet denerwowałem się o wyobrażaniu sobie zdradzającej Lexie, w między czasie ignorującej moje prawdziwe oszustwo.

Ta sytuacja stawała się popieprzona.


- Justin? - poczułem uścisk na rękawie. Spojrzałem w dół na idealnie wymaniciurową dłoń.

-Przepraszam. Ach. Ja. - przejechałem dłonią po włosach i uśmiechnąłem się do Claudii, która odwzajemniła biznesowy uśmiech. - Nie spałem za dobrze. 

Usiedliśmy na stoisku w Flight of Ideas, mojej ulubionej księgarni z kawiarnią w Denver. Claudia wyglądała jak zwykle dumnie. Jej matowe blond włosy były wystylizowane w sztywne fale wokół jej twarzy. Miała 38 lat, ale zawsze wyglądała bliżej 40, gdy miała pomalowane usta ciemną szminką i miała na sobie granatową spódnicę.

Claudia była moją agentką od pięciu lat. Mogę niemal powiedzieć że ufałem jej bezwarunkowo, ale nikomu nie ufam bezwarunkowo.

- Przykro to słyszeć.  Wróćmy do tego - przejechała palcami po swoim laptopie. Większość czasu doceniałem zapał Claudii do pracy. Jednakże dzisiaj chciałem tylko marzyć o Lexie w moim klimatyzowanym apartamencie.

- Nie mogę ci pomóc z ostatecznym terminem - powiedziałem. - Nie wiem. To będzie skończone, kiedy będzie. Ponadto Claudia, pomóż mi zrozumieć dlaczego utrzymujemy takie spotkania, kiedy wolę rozmowy telefoniczne, wideo rozmowy, nie wiem, od czasu do czasu spotkania u mnie? 

- To kwestia wygody, Justin. W przeciwieństwie do niektórych, żyję na napiętym harmonogramie. Wiesz, że bardzo się staram spełnić twoje oczekiwania. uważam jednak, że wciąż są życzeniami, tak? Czy stały się żądaniami?

Uśmiechnąłem się i rozejrzałem. To była kolejna rzecz, którą lubiłem w Claudii: nie była  ugięta. Dawała tyle dobrego, ile dostawała.

- Mm, wciąż są życzeniami. Czasami lubię wychodzić z mojego strychu, by zobaczyć jak pozostała połowa żyje. 

Uśmiechnąłem się szeroko i obniżyłem ton głosu.

- Claudia, nie myśl, że nie znam twojej gierki. Twoje desperackie serduszko ma nadzieję, że pewnego dnia zostaniemy zauważeni, podsłuchani, cokolwiek i moja tożsamość wyjdzie na jaw i ty zmienisz mnie w autora swoich marzeń. Pomyśl o rozgłosie. Och, i to sprawiło by że byłabyś - wskazałem na nią, która spoglądała na mnie z uśmiechem - Claudią Winy, agentką głośnego autora. Nie zbyt nikczemną.

- Skończyłeś? 

- Pewnie. - zaśmiałem się. - Na teraz.

- Dobrze. Naprawdę powinieneś ograniczyć te fantazje do fikcji, gdzie mogę je edytować ze względu na szczegółowość i nadmierne aluzje.

- Wiesz, że nie jesteś moją edytorką, prawda Claudia? Czy może masz urojenia dotyczące swojego rozwoju?

Claudia i ja żartowaliśmy tak przez pół godziny, po czym udałem się do domu.

Bieg przez miasto lub jazda w górach może zrobić mi dobrze, ale ostatnio nie mogłem oderwać się od swojego telefonu, komputera i bezpiecznej przestrzeni, w której obsługiwałem moje dzienne rozmowy z Lexie.

Popchnąłem siebie w pisaniu. Rezultatem byłem ja jako ciamajda na moim fotelu w biurze patrzący w przestrzeń. Około czasu obiadu wysłałem Lexie maila.

Temat: Dupek

Nadawca: Justin D.

Data: Sobota, 30 czerwca 2013

Hej, Lexie. 

Podobała mi się nasza wczorajsza rozmowa. W przyszłości prawdopodobnie nie powinnaś być taka otwarta z osobistymi informacjami. My internetowi drapieżnicy żerujemy na takich faktach. Na przykład, teraz wiem, że twoim nadprzyrodzonym marzeniem jest latanie, jestem dziesięć razy bliżej odkrycia lokalizacji twojego tajnego bunkra i chce znowu te zdanie. 

(Byłem przyzwoity zeszłej nocy. Teraz wszystkie zakłady są wyłączone)

Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz mieć taką szansę. Nudzę się.

Justin

***

Wysłałem wiadomość i wędrowałem po mieszkaniu jak zombie. Patrzyłem na coś w lodówce, oznaczone karteczką. Tak, moja dziewczyna nie tylko gotowała i mroziła przez dwa miesiące dla mnie posiłki, ale też zaplanowała kolejność, w jakie powinienem je zjeść.

Wybrałem zamrożony noodly szukając rzeczy datowanych na środek lipca. Włożyłem to do mikrofalówki na dwie minuty. Tajemnicza kolacja: stek. Wciąż grzebałem w jedzeniu, kiedy Lexie napisała.


9900 Sienna St. in Aurora. Mamy politykę otwartych drzwi. Dzisiaj wychodzę ze starym przyjacielem. Będę miała swój telefon. Jestem podekscytowana by być w domu! 

Natychmiast do niej zadzwoniłem.


- Hej - odpowiedziała. Mogłem usłyszeć w tle szczekanie psa i rozmowy ludzi. - Boże, jestem s...

- Co jest z tobą kurwa nie tak - warknąłem - Nie mogę uwierzyć, że napisałaś mi swój adres. Jesteś kurwa nienormalna?

- Och, nie zaczynaj. Odmawiam dzisiaj twojego złego nastawienia. Jestem podekscytowana będąc w domu i ty nie będziesz robił z siebie pana Frostypants..  Daj spokój.

- Lexie. - mój głos przepełniony był złością. - Nawet mnie nie znasz.

- Tak, mówiłeś już o tym nie raz.

- To nie ma znaczenia. Mogę być kimkolwiek. Nie możesz podawać swojego adresu nieznajomym z internetu, błagam. Zachowujesz się okropnie. Wiesz ile przysporzyłaś mi tym kłopotów?

- Zaczynam się domyślać - ziewnęła do mojego ucha. Co za mały diabełek.

- Na szczęście nie jestem dla ciebie psychopatą, ale jestem...

- Okej Justin, załapałam. Uroczyście przysięgam, że w przyszłości nie dam ci mojego adresu. Ale to moje życie i mogę ryzykować cokolwiek. I nie dałam swojego adresu jakiemuś przypadkowemu dziwakowi, okej? Dałam go tobie. Chcę cię poznać.

Usiadłem w salonie i patrzyłem na mój szkic Lexie. Za każdym razem, gdy wypowiadała moje imię, radowała mnie.

Boże, Justin... Czuję to jaka mokra jestem.

Przypominając sobie oczy Lexie, zdałem sobie sprawę, że te w moim szkicowniku były martwe. Mogłem ją poznać. Mogłem poznać te ciemne, złośliwe oczy.

Clara. Moja dziewczyna.

- Chcesz mnie poznać - powtórzyłem zdając sobie sprawę z wagi tych słów.

Nigdy nie czułem takiego pragnienia w moim życiu. Całe moje ciało zaczęło reagować na pomysł Lexie.  Moja fantazja pod prysznicem wdała się do mojego umysłu.

- Tak - powiedziała Lexie. - Chcę cię poznać. To sprawia, że jestem zdenerwowana jak cholera, ale chcę cię poznać. 

- Ale nie dzisiaj wieczorem.

- Hm, niestety nie. Chyba, że chcesz poznać mojego przyjaciela ze szkoły.

- Przyjaciel facet?

- Tak, Justin. Przyjaciel facet. Przyjaciel, który jest facetem. Nie wpadaj na jakieś pomysły.

- Nie mam żadnych pomysłów - mruknąłem. - Chociaż może. Gdzie się spotykacie?

- Nie wiem, w jakimś barze. Jestem spłukana, więc on stawia.

- Świetnie.

Mój humor szubko się zepsuł. Lexie idzie na spotkanie z jakimś starym znajomym ze szkoły średniej. Biorąc pod uwagę to co mówiła mi o swojej młodości, wiedziałem, że jej znajomi ze szkoły średniej nie byli tacy młodzi. Przeważnie byli to nieudacznicy albo jacyś sportowcy.

- Postaraj się brzmieć szczęśliwie dla mnie 

Zrobiłem jakiś hałas. Lexie zachichotała. Kurwa, ten dźwięk. Dlaczego musi wychodzić dzisiaj z tym dupkiem? Dlaczego nie może sapać i jęczeć do telefonu dopóki nie dojdę? Musiałem dojść, z nią. Boże, potrzebowałem tego.

- Jesteś słodki. Wiesz? - powiedziała.

- Wolę przystojny. I tak, jestem. 

- Ha! Snobem też jesteś.

Ktoś w tle zawołał Lexie.

- To również wiem. Jestem wzywana,

- Ugh, wiem. Napiszę do ciebie jak będę w domu, dobrze? Będziemy mogli poczatować czy coś.

- Mm.

- Aha i mam na sobie satynowe, niebieskie stringi. 

Westchnąłem i zamknąłem oczy. Mój świat spowolnił.

- Dobrze - powiedziałam i rozłączyłem się.

Lexie Catalano 
Po mojej krótkiej rozmowie z Justinem to Lot 49 było ostatnim miejscem, w którym chciałam być z Evanem Rexterem.


Nie zrozumcie mnie źle. Lot był małym barem i kochałam go, ale kiedy Evan wypił jedno piwo, to co mówił Justin było prawdą - Evan miał pomysły.

Cóż, nie martw się o mnie. Napisz do mnie jeśli będziesz potrzebować podwózki, chociaż nie obiecuję, że wrócisz do domu. 
Ciągle drapał się po swoim piegowatym ramieniu. Nie podobało mi się to nawet jeśli Evan miał pogodny wyraz twarzy. Miał nadwagę i niechlujny zarost, który przypominał mi owłosienie Micka.
Odpisałam Justinowi.

Niechętnie przyznam się do porażki... Mój przyjaciel idiota mnie przeraża.

Justin odpisał po sekundzie.

Wszystko w porządku?

-

Tak, po prostu się denerwuję. Mam nadzieję, że te spotkanie szybko się skończy. Nie chciałam cię martwić.

Justin odpisał po paru minutach. Odczytując jego wiadomość, mogłam sobie dokładnie wyobrazić jego sarkastyczny głos, spleciony z gniewem i rozbawieniem.

Wzdrygnęłam się i schowałam swój telefon do torebki. Coś szalonego, że mogę zadzwonić do obcej osoby, która przyjedzie po mnie kiedy będę chciała.

Evan patrzył w moją stronę.

- To rodzaj bólu - mruknęłam, kiedy moje uszy wypełnił odgłos zespołu.

Westchnęłam i upiłam kolejny łyk mojego Long Island. Drink mocno we mnie uderzył, pewnie dlatego, że potrzebowałam kolacji. Kiedy Abby i ja wróciłyśmy do domu, po przytuleniu mojego brata i rodziców poczułam w sobie domową depresję.

Przeprowadzka w mniej niż dwadzieścia cztery godziny, a ja nie mam nawet pieniędzy na własne mieszkanie.

Mama obiecała mi coś pożyczyć dopóki nie będę miała swoich pieniędzy. Chociaż wiem, że nie narzeka na ich brak, to był cios dla mojej dumy.

Czy to naprawdę moje życie? Mogłam ukończyć szkołę z wyróżnieniem i studiować, a skończyłam na mieszkaniu z rodzicami.

Poznałam piosenkę, która zaczęła lecieć w barze. Zespół grał cover "Jigsaw Falling Into Place."

- Idealnie! - roześmiałam się. Zakończyłam swojego drinka dużym łykiem.

- Co? Chcesz kolejnego? - Evan krzyknął.

- Nie! Będę tańczyć!

- Och - jego twarz spoważniała. Było mi go prawie szkoda. Wiedziałam, że Evan nie dołączy do mnie na parkiecie. Był typem faceta, który grał w Dungeons & Dragons i ubierał się jak na premierę filmu Star Strek.

- Skończę swoje piwo! - krzyknął.

Zsunęłam się ze swojego stołka i wtopiłam w tańczący tłum.

Kilku chłopaków z zespołu zaczęło pochłaniać mnie zachłannie wzrokiem. Zamknęłam oczy. Boże, kochałam tą piosenkę.

Muzyka zaczęła grać głośniej, a ja zaczęłam tańczyć. Uniosłam ręce w powietrze. Miałam na sobie warstwową spódnicę, która odsłaniała moje uda, gdy się obracałam.

Mój umysł zaczął dryfować do Justina. Brakowało mi go. Nie wiem jak mogłam przegapić kogoś, z kim od kilku dni rozmawiałam przez telefon.

Chciałam żeby tu był.

Chciałam, aby ze mną zatańczył.

Chciałam jego dłoni na moim ciele i głosu w moim uchu.

Tęskniłam też za naszą historią. Pisanie z Justinem było dla mnie przyjemnością. Moja proza w porównaniu do jego była niezgrabna. Moje zdania były nieskładne.

Proza Justina była piękna. Dobierał słowa bez problemu. Cholera i ta jego gramatyka.

Raz, zwrócił on uwagę na moje "przewlekle nadużycie apostrofy".

- Czemu tak przewlekle wykorzystujesz fragmenty zdań? - napisałam.

- To celowe - odpowiedział.  - Poza tym robisz niezgrabne błędy. Jestem pewien, że widziałaś surrealistyczne rzeczy Picassa, ale czy widziałaś naukę bądź miłość? Sztuka nie jest montażem wypadków. Musisz opanować zasady zanim je złamiesz.

Uśmiechnęłam się i tańczyłam dopóki piosenka nie dobiegła końca.

Wyszliśmy z baru koło 22.30, ponieważ skłamałam o moich skurczach.

Evan opowiadał mi o jakiejś grze. Chciał złapać mnie za rękę, gdy przechodziliśmy przez pasy, ale odrzuciłam ją.

- Serio, Evan - prychnęłam.

Chciałam się od niego uwolnić, ale coś przykuło moją uwagę.

Kilka metrów dalej, na przeciwko Lot, lampy uliczne świeciły na postać jakiegoś mężczyzny. Stał ze smyczą w dłoni. Na końcu tej smyczy była jakaś biała kulka.

Evan parsknął śmiechem.

- O mój Boże - powiedział, a jego piwny oddech znalazł się zbyt blisko mojej twarzy. - Czy ten koleś spaceruje z królikiem? Co za pedał.

Szłam chodnikiem w stronę mężczyzny. Zignorował mnie nawet, gdy ustałam obok niego.

Jego włosy były w odcieniu brudnego blondu, niedbale zmierzwione. Miał na sobie dopasowany szary T-shirt i jeansy. Cholera, ten facet wie jak je nosić. Delikatny denim przylegał do jego szczupłych ud i napiętego tyłka. Jego przystojna twarz była ogolona. Wpatrywałam się w niego.

Kurwa, mam nadzieję, że Justin też wygląda tak pysznie.

Ale to na pewno nie był Justin. Nie ma mowy. Może nie znam go zbyt dobrze, ale z pewnością nie miałby on królika i nie wychodził z nim na spacer w środku nocy.

- Ciasna obroża - wymsknęło mi się. Spojrzałam na królika.

Taki słodki.

Nigdy bym nie pomyślała, że spotkam tu tak seksownego faceta. Zwierzę było tak samo urocze. Królik był wielkości piłki nożnej. Jego oczy były duże, okrągłe i czarne, a jego futerko było śnieżnobiałe.

Mężczyzna wpatrywał się przed siebie. Rany, ten dupek nawet na mnie nie spojrzał.

Królik podskoczył w kierunku jego nogi.

- P-przeprasza... czy ja go wystraszyłam?

Szczęka mężczyzny napięła się. Niemal niedostrzegalnie skinął głową. Wpatrywał się w ulicę, jak gdyby od tego zależało jego życie.

Evan znajdował się na chodniku kilka metrów dalej. Oczywiście oślepiony blaskiem królika i mężczyzny.

- On jest taki słodziutki - powiedziałam, zbliżając się do królika. - Mogę go pogłaskać?

Mężczyzna nie poruszył się. Jaki był jego problem? Może był z kamienia.

Schyliłam się i ukucnęłam obok królika.

Wreszcie on również przykucnął, po czym wziął swojego królika i położył go na kolanach. Uśmiechnęłam się. Kiedy królik się nie poruszył, mężczyzna skierował swój wzrok na mnie i uśmiechnął się.

Złapał za mój nadgarstek. Poprowadził moją rękę wzdłuż ciała królika.

- Taki mięciutki - wyszeptałam. Patrzyłam na długie palce mężczyzny obejmujące moje. Alkohol zaczął na mnie działać. Pragnienie dostało się do środka mnie. Chciałam się pochylić i powąchać jego czysty zapach. Chciałam docisnąć swoje dłonie do jego klatki.

Nie wiem jak długo tam kucałam, ale jego dłoń rozgrzewała moje ciało. Jego głaskanie rozluźniło mnie.

Z jednej strony myślałam, że ten młody Bój wybuchnie. Jedynie jego dłoń była łagodna. Widziałam jego zaciśnięte mięśnia na przedramieniu i wzdłuż jego pięknej szyi.

Przerażał mnie.

Pragnęłam go.

Poczucie winy uderzyło we mnie. Przypomniałam sobie, że Justin czeka w domu na mój telefon. Podniosłam się, a on zrobił to samo.

Mężczyzna pobiegł ulicą, znikając za rogiem. Obserwowałam jego gorący tyłek. Nawet jego kroki były seksowne. Cholera.

Oszołomiona wróciłam do Evana.

- Jak było zaklinaczko królików? - powiedział, owijając ramię wokół mojej szyi.

- Udał się kutasem, Evan.

Odepchnęłam Evana i zaczęłam przeszukiwać swoją torebkę, aby wezwać taksówkę. Wiedziałam, że mogę zadzwonić do Justina, ale nagle poczułam obawę przed spotkaniem z anonimową osobą w tak ogromnym mieście.

Poza tym nie ustaliłam jeszcze co zaszło między mną, a facetem przed barem. Dlaczego milczał? Dlaczego na mnie nie spojrzał?

Taksówka zatrzymała się obok mnie i wsiadłam do niej.

Kiedy wróciłam do domu, zauważyłam mojego tatę montującego moje łóżko w piwnicy.

Tak, od teraz piwnica będzie moim mieszkaniem. Myślę, że nie mogłam narzekać. Piwnica była skończona i było tu przyjemnie, nie wspominając o prywatności.

Jutro chciałam zacząć rozpakowywać moje książki. Może je upchnąć do każdego pokoju.

Padłam na łóżko i zadzwoniłam do Justina.

Brak odpowiedzi.

Spróbowałam ponownie po dwudziestu minutach.

Brak odpowiedzi.

Tęsknie za tobą, Justin.

Wysłałam mu wiadomość i patrzyłam w sufit. Nie ma czegoś takiego jak samotność, powiedziałam sobie. Bryła powstała w moim gardle.

Jeśli nie ma czegoś takiego jak samotność, to co ja czuję?

***

Robię wam taką małą niespodziankę i dodaję rozdział szybciej niż poprzedni. ;>
Kto by spodziewał, że Justin i Lexie spotkają się tak szybko? Myślicie, że domyśli się potem, że to on? Co do normalnego spotkanie musicie poczekać na przyszły rozdział, a warto. Miłego wieczoru.


sobota, 27 grudnia 2014

Three

21 komentarzy:
Justin Bieber

Lexie po raz pierwszy powiedziała moje imię w hotelowej łazience gdzieś pomiędzy Waszyngtonem, a Kolorado.

Boże, Justin. Teraz mogę poczuć jak mokra jestem.

To coś ze mną zrobiło. Jakby znalazło klucz wewnątrz mnie.

Potem zapytała czy jestem fanem własnych książek.

To coś ze mną zrobiło. Sprawiło, że się rozłączyłem.

Ruszyłem w głąb mojego mieszkania o piątej rano rozmyślając o głupich decyzjach, które podjąłem.

Głupia decyzja numer jeden: 
Dałem Lexie mój numer telefonu.

Głupia decyzja numer dwa:
Zacytowałem własną książkę. Jakie są szanse, że Lexie czytała moje wydania?

Jęknąłem ukrywając twarz w dłoniach. Kurewsko irytujące, biorąc pod uwagę, że moje książki były bestsellerami cztery razy.

Głupia decyzja numer trzy:
Sex telefon z Lexie. Ja nawet nie znam tej dziewczyny. Miałem tylko zdjęcie (które szybko wyleciało z mojej pamięci). Nazwisko, wiek, kilka innych drobnych szczegółów. I dziewczyna.

Jakim rodzajem dziewczyny była Lexie? Jaka dziewczyna decyduje się na seks telefon z nieznajomym, którego poznała przez internet? Dziwka? Striptizerka?

Nie miałem prawa do oceniania. Jakim rodzajem faceta byłem, że miałem seks telefon z nieznajomą, którą poznałem przez internet? Przynajmniej Lexie była singielką. Może mógłbym pominąć ten incydent ze szlafrokiem, ale seks telefon był ewidentną zdradą Clary.

Naprawdę staję się jakąś kanalią.

Muszę coś z tym zrobić. Trzeba przestać.

Chwyciłem moje awaryjne Dunhills i zapaliłem na balkonie.

"Rzuciłem" palenie pięć lat temu, razem z piciem i narkotykami, ale zawsze miałem paczkę papierosów w sytuacjach jak ta.

O siódmej rano nadal paliłem i wpatrywałem się w miasto. Poranek był chłodny i jasny; mógłbym powiedzieć, że dzień będzie upalny. Denver ożywa wokół mnie. Biegacze przecinali ulice, psy szczekały, a wokół było słychać klaksony.

Uspokoiłem się delikatnie, ale nadal nie uzasadniłem mojej głupoty.

Zacytowałem własną książkę. I co z tego? Nie ma mowy, aby Lexie poznała mnie jako J. Whisp (nikt nie wiedział, że byłem J. Whisp). W świetle dnia, moje bycie maniakiem było śmieszne.

Danie Lexie mojego numeru (plus seks telefon): chodzę do mojego psychiatry, aby "uczciwie otwierać się na nowe doświadczenia", "nauczyć się potrzebować ludzi" i "wystrzegać się socjalnych norm". Wystarczająco dobre.

Mój telefon zawibrował. Krótka wiadomość od Clary. Była w Gramado.

Nie zapomnij podlewać drzewka cytrynowego. Jesz? Nie będę opisywać tego miejsca dopóki nie wrócę. Nadal żałuj, że nie przyjechałeś. Lepiej nie bądź kościotrupem, gdy wrócę. Pamiętaj, że rzeczy w zamrażalce są przestarzałe.
Buziaczki, Clara

Taka była moja dziewczyna. Matczyne instynkty i to wszystko.

Chciałbym odpisać później.

Na razie niech zostanie jak jest. Jestem pogrążony w myślach o Lexie.

Zdjąłem moją koszulkę i opadłem na kanapę z ołówkiem i szkicownikiem w dłoniach.

Laurence tu był. Jego długie uszy odwróciły się do mnie. Przeciągnął się i wskoczył do siebie.

- Hej kolego - powiedziałem do królika, dotykając ołówkiem pustej strony.

Zacząłem szkicować Lexie taką, jaką pamiętałem ze zdjęcia. Zacząłem od jej oczu, które były duże i ciemne, potem jej smukły nos. Zszedłem niżej do jej pulchnych warg. Starałem się uchwycić słodycz jej twarzy, owalny kształt. Cieniowałem jej okulary. Lekko rysowałem jej dekolt.

Zmarszczyłem brwi na portret.

Nie jest zły, ale i nie najlepszy. Zamknąłem oczy starając się przypomnieć sobie zdjęcie. Przypomniałem sobie jej głos w telefonie. Nie jest zbyt wysoki, zbyt niski, aksamitny i kobiecy.

Co jest tak kurewsko śmieszne?

Boże ona była urocza w swojej złości. I była niewyobrażalnie seksowna.

Zrób to ze mną. Justin, proszę.

***

Odpłynąłem w południe. Leżałem na kanapie, mój szkicownik na moich udach i twardym penisie. Oczywiście.

Podparłem się na łokciu i spojrzałem na swoje cytrynowe drzewko.

Zadzwoniłem do Lexie.

Odebrała po dwóch sygnałach.

- Halo? - jej głos był chrapliwy.

- Hej mały ptaszku.

- Ptaszku? - zachichotała. - Przepraszam kochanie, tutaj siostra Lexie. Lexie prowadzi.

Spojrzałem na mój szkicownik.

- Może powinnyście się zamienić - mruknąłem. - Albo nie odbierać telefonu siostry.

- Dała mi go Panie Frostypants.

Usłyszałem głos Lexie w tle. Wydawała się denerwować, ale nie słyszałem co mówiła.

- Co ona powiedziała? - zażądałem.

- Powiedziała, że powinnam przestać cię trolować. Powiedziała też cześć. Hej, ty jesteś nowym facetem Lexie?

- Słucham?

Usiadłem. Mój szkicownik upadł na podłogę. Nowy facet? Lexie ma nowego faceta? Poczułem jak złość i gniew przejmuje moje ciało.

- Tak. Nowy facet. Jesteś tym nowym facetem?

- Nie, ja... - moja usta pracowały w milczeniu. Lexie powiedziała mi, że odeszła od swojego chłopaka. Zapomniała wspomnieć, że rozstała się z nim dla innego. Myślę, że to robi z nas podwójnych dupków. Wspaniale.

- Ziemia do Pana Frostypants! - siostra Lexie krzyknęła.

- Pieprz się - powiedziałam i rozłączyłem się.

Lexie Catalano

- Pieprz się? - umieściłam dłoń na biodrze i spojrzałam na Abby. - Poczekaj chwilę. Powiedział pieprz się i rozłączył się?

- Umm... tak. Jeśli nie, to połączenie zostało przerwane w epicki sposób. Ale Lexie... nie jestem co do niego pewna. Był trochę dupkiem - moja siostra zmrużyła oczy, akcentując słowa. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.

"Trochę dupek" opisywało lekko Justina. Mimo to, musiałam dowiedzieć się czemu był taki zły.

Moja siostra i ja zatrzymałyśmy się w motelu Billings w stanie Montana. Była druga w nocy, przed nami jeszcze godzina drogi, ale chciałam poszukać czegoś w U-Haul* i chciałam porozmawiać z Justinem.

Winię się za to, że podczas drogi nieustannie o nim rozmyślałam. Niekończąca się autostrada, monotonne krajobrazy, zła muzyka mojej siostry. Aha. I nasz seks telefon zeszłej nocy.

Boże, żałosne! Byłam zakochana w facecie, o którym nic nie wiedziałam.

- Raz jeszcze - powiedziałam. - Nazwałaś go Panem Frostypants? A on wtedy od razu kazał ci się pieprzyć i się rozłączył?

- Och mój Boże tak! To jest to, co się stało Lexie. Jaką masz umowę z tym dupkiem?

- On jest dobrym przyjacielem - skłamałam. - Myślę, że się wkurzył. Nazywałam go Perkins, ale nie reagował.

- Może był, nie wiem. Czego tutaj szukasz?

- Oh... chciałam jakieś ubrania - potarłam szyję. Moja siostra patrzyła na mnie. Mam wrażenie, że wie, iż kłamię, bo słyszała mnie zeszłej nocy w łazience. - Tak, nie potrzebuję pomocy.

- Mmm - Abby odwróciła się i weszła do motelu.

Dzięki Bogu.

Czułam się jak trzynastoletnia dziewczynka wypełniona podnieceniem i zdeterminowana, aby zdobyć swoją sympatię. On to zrobił, on to powiedział. Oszczędź mnie. Byłam dużo fajniejsza niż to.

Skierowałam się do naszego U-Haul i z pęku kluczy znalazłam latarkę, po czym zaszyłam się między pudłami i meblami.

Po piętnastu minutach zmagań udało mi się znaleźć pudło, którego szukałam. Na jego rogu napisane było KSIĄŻKI.

Wykopałam moje własną kopię Ten Thousand Nights J. Whisp. Przerzucałam kartki, aż znalazłam stronę z cytowanym przez Justina zdaniem.

Nie ma samotności. Jest tylko idea samotności. 

Westchnęłam i spuściłam swoje nogi z krawędzi U-Haul. Boże co za zdania i co za obca koncepcja. Strach przed samotnością jest strachem przed widmem.

Na końcu książki miałam schowane wycinki z LA Times i The New York Times Book Review. Otworzyłam jedną i przyglądałam się pierwszym zdaniom.

J. Whisp nadal pozostaje zagadką na szczytach list z Harm's Way

13 listopada, 2009

Prawie po dwóch latach od wydania krajowego bestsellera Ten Thousand Nights, Harm's Way, nowe opowiadanie od J. Whisp wspięło się na szczyt bestellerowej listy. 

Przejechałam parę linijek niżej.

Mało jest wiadomo o autorze, który odmawia podpisywania książek, tras promujących bądź jakichkolwiek wystąpień publicznych związanych z jego lub jej własnym nazwiskiem. Usta 
Knopf milczały od 2007 od wydania Ten Thousand Nights. Są plotki, że autor jest powiązany z agencją Granite Wing Agency, choć nigdy nie zostało to potwierdzone.

Być może podobnie jak Thomas Pynchon i J.D. Salinger, J. Whisp obawia się reklam w swoim prywatnym życiu. Decyzja autora o pozostaniu anonimowym sprawia, że fani wciąż czekają...

Uśmiechnęłam się do artykułu, po czym go zamknęłam i schowałam. Boże, zostawcie autora w spokoju.

Miałam wszystkie cztery książki J. Whisp: Ten Thousand Nights, Harm's Way, Mine Brook i The Silver Cord, które zostały wydane między 2007, a 2012. Nie obchodzi mnie, że nigdy nie dowiem się kim jest autor. Chciałam jedynie kolejną jego nowelę.

Wyjęłam swój telefon.

Powiedziałam mojej siostrze, że nazywałam Justina Perkins. Rzeczywiście nazwałam go tak dwa razy. Napisałam cztery razy. Jego milczenie irytowało mnie.

Być może on ma wątpliwości co do naszych... naszych co? Nasza przyjaźń nie była przyjaźnią? Nasz układ, w którym pomagaliśmy się zaspokoić wzajemnie?

- Pieprzyć to - mruknęłam. Zadzwonię do niego jeszcze raz.

Były cztery sygnały.

- Lexie.

- Justin! Cześć. Nie rozłączaj się, proszę. Czy ty rozłączyłeś się z moją siostrą?

- Tak.

- Przepraszam. Nie powinnam pozwolić jej odebrać. Ona jest trochę... - zmarszczyłam brwi. Irytująca?

- Jest w porządku - powiedział Justin. Jego głos był chłodny. - Po prostu zakończyłem rozmowę.

- Och, więc to z twojego powodu? Rozłączyłeś się, bo chciałeś zakończyć rozmowę?

- Tak, czemu nie - westchnął, jak gdyby rozmowa ze mną zabijała go.

- I hej, jesteś w dobrym nastroju po byciu palantem? Bo tak to rozumiem.

Usłyszałam jego śmiech,

- Jesteś zabawna, mały ptaszku.

- Nie czuję się zabawna w tej chwili.

- Boże, jesteś zbyt słodka.

- Co?! - wybełkotałam. - Przestań być szalony! Jestem... Staram się być...

- Próbuję rozluźnić naszą sytuację? Daj spokój. Nie sądzę, że są przepisy dotyczące tego rodzaju rzeczy. W każdym razie, nie ma to znaczenia.

Między nami wyrosła długa przerwa. Wstrzymałam oddech. Nie ma znaczenia? Jak to nasze "coś" ta sytuacja z Justinem nie miała miejsca? Podobało mi się to. Chciałam tego. To tak jakbym traciła kontrolę, ale lubiłam to.

- Nie ma znaczenia - powtórzył. - Więc, kim jest ten nowy facet?

- Huh? Nowy facet?

- Tak, twoja siostra powiedziała, że jest nowy facet. Nowy facet Lexie.

- Um... powiedziała tak? Nie słyszałam.

- Tak. Cóż... nie. Spytała mnie czy jestem nowym facetem, którym oczywiście nie jestem... więc to oznacza, że jest jakiś nowy - Justin nie mógł zapanować nad głosem. Był ciekawy? Był wściekły?

Justin myślał, że cieszył mnie fakt, iż pomagałam mu dojść, tak samo jak i nasza intymna rozmowa przez telefon.

- Justin! - wrzasnęłam.

- Co? - warknął.

- Nigdy nie robiłabym tych rzeczy, jeśli miałabym chłopaka na Boga! Możesz choć na minutę postawić się w mojej sytuacji? Mam na myśli te zdjęcie, a teraz to. Wiem, że mnie nie znasz, ale przestań być takim dupkiem w stosunku do mnie. Nie jestem jakąś psychiczną laską szukającą dobrej zabawy przez telefon, bo nie mam odwagi zdradzać w realu mojego nieistniejącego nowego faceta, uwierz mi.

Uderzałam moimi paznokciami o okładkę Ten Thousand Nights. Okej, może zbyt się rozszalałam. Ale on na to zasłużył.

Słuchałam ciszy. Sprawdziłam swój telefon, aby upewnić się, że Justin nie przerwał połączenia. Nadal był na linii.

- Halo? Justin?

Zachichotał, przez co się zdenerwowałam.

- Dupek? - mruknął.

- Tak. Ugh... wiesz co mam na myśli. - mój umysł się lekko rozluźnił. - Tak przy okazji, wiem, że splagiatowałeś J. Whisp ostatniej nocy, niezła próba.

Justin ponownie zamilkł.

- Hej... żartuję. Mam na myśli to, że zacytowałeś Ten Thousand Nights. Ale to było wspaniałe. Whisp to poważnie jeden z moich ulubionych autorów.

- Oh? Czytałem tylko jedną książkę. Nie wiem czemu, ale byłem skrępowany. Myślałem, że to lepsze. Autor jest dla mnie takim jakimś gadułą. Co masz na sobie?

Z nudnej rozmowy wprawił mnie w oniemienie.

- Ubrania - zaoferował. - Masz je na sobie. Chcę wiedzieć jak wyglądają.

 - Jestem na zewnątrz - powiedziałam nieśmiało. - Siedzę na krawędzi U-Haul.

- Nie obchodzi mnie to. Nie namawiam cię do seks telefonu, chociaż nie miałbym nic przeciwko. Po prostu z tobą jest łatwo dojść, Lexie. Także niezwykle fascynująco.

Westchnęłam i oparłam głowę o twardy metal przyczepy.

- Wkrótce będę w domu. Mam swój własny pokój i mogę zamknąć drzwi,

- Nie mogę teraz o tym myśleć - powiedział. - Nie rób planów. Nie jestem prawdziwy.

- Co?

- Nie znasz mnie. Boję się mieć ciebie blisko. Powiedz mi co masz na sobie.

- Małą, czarną sukienkę z wcięciem w talii. Czarny stanik bez ramiączek i czarne stringi.

- Kolejne stringi. Nosisz je dla mnie? Wiedziałaś, że będziemy rozmawiać?

- Tak - zarumieniłam się. - I nie. Mam je na sobie, więc ci mówię. Nie wiedziałam, że będziemy rozmawiać. Ale miałam nadzieję.

- Lexie... - przez ułamek sekundy Justin brzmiał jak zasmucony. Kiedy znów się odezwał, jego głos był normalny. - Boże, Lexie. Rozmyślałem kurwa o tobie. Chyba coś ze mną nie tak. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Chcę twojego ciała naprzeciwko mojego, mojego kutasa w tobie. To mnie doprowadza do szaleństwa. Czy to cię przeraża?

- Nie. Nie... ja też o tobie myślałam.

- Myślałaś? Powiedz mi.

- Tak - wydęłam usta. Chciał, abym mu opisała moje fantazje? To całkowicie dziwne. - Marzyłam o  czymś ostrym.

Cóż za dobór słów.

- Ostrym? Nieźle - zachichotał. - Powiem ci. Dziś pod prysznicem myślałem o tym, aby cię mieć. Myślałem o twoim miękkim ciele dociśniętym do zimnych kafelków. Moje ramię owinięte wokół twojej szyi i mój fiut w twojej dupie.

Zamknęłam oczy.

- Dalej - wyszeptałam. Moje słowa wywołały u Justina kolejny chichot. Od teraz odgłos jego śmiechu jest moim ulubionym dźwiękiem.

- Łakomy mały ptaszek, nieprawdaż? Myślałem o dociskaniu twoich piersi do kafelek. Nie chciałbym być delikatny, Lexie. Chciałbym rozłożyć twoje nogi i włożyć w ciebie palca tak, jak gdybym tobą władał.

Bezradny jęk uciekł z moich ust. Docisnęłam dłoń do ust i rozejrzałam się po parkingu. Byłam sama. Słyszalny był wiatr i jeżdżące ciężarówki po autostradzie.

- Chciałbym, abyś jęczała głośniej niż teraz. Nawet jeśli nie byłabyś gotowa, wcisnąłbym w ciebie penisa, a ty kołysałabyś się na nim przede mną. Chciałbym dać klapsa twojej dupie.

- Boże - westchnęłam, po czym oparłam się o ścianę przyczepy. Teraz na pewno będę musiała zmienić bieliznę przed snem.

- Myślę, że robię to teraz - powiedział, a jego głos był poważny. - Wierz lub nie, ale staram się być przyzwoity dziś wieczorem, albo rano. Cokolwiek.

- Przyzwoity? - poczułam ucisk w żołądku. Boże, teraz facet zapierał mi dech w piersi.

- Mmm, przyzwoity. Staram się

Roześmiałam się i przewróciłam oczami.

- Dobra starczy tej seksownej rozmowy na ten wieczór. Ale jedna noc przyzwoitości nie wyczyści twojej reputacji. Przykro mi, Justin.

- Powiedz to do mojego kutasa. Jest ostatnio jak pies, okaż mu trochę uwagi.

Zachichotałam i mrugnęłam. Czy ja właśnie... zachichotałam?

- Um - złapałam za rąbek mojej sukienki. - Tak, więc.

Koniec seksownej rozmowy. Super, fajnie. Poza tym nie wiedziałam czy ja i Justin byliśmy w stanie normalnie rozmawiać.

- Aha, nie tylko jest ona pierwszą klasową partnerką od seks telefonu, ale jej umiejętności rozmowy sprawią, że mężczyźni zostaną bez tchu.

- Justin. Rany, myślałam. - schowałam włosy za ucho. - Nie byłam pewna, czy chciałeś pójść.. czy możemy porozmawiać przez chwilę... um.. o przyzwoitych rzeczach.

Justin był cicho.

Oczekiwałam jego ciszy, wraz ze śmiechem i sarkazmem.

- Możemy porozmawiać - powiedział w końcu.

I tak zrobiliśmy. Lub raczej ja zrobiłam.

Przez półtorej godziny siedziałam na szczycie U-Haul i mówiłam Justinowi o Micku, moim dzieciństwie w Kolorado, mojej siostrze i bratu, moich rodzicach, pracy w banku i gównianych wcześniejszych pracach i o innych nieistotnych rzeczach.

Justin był ekspertem evader. Był również świetnym słuchaczem. za każdym razem gdy próbowałam przekierować rozmowę w jego stronę, odwracał pytania w moją stronę. To powinno być zakazane - zazwyczaj nienawidziłam mówić o sobie - ale tym razem sprawiało to ulgę.

Potrzebowałam tego.

Po raz pierwszy od wielu lat, ktoś chciał słuchać o moich przemyśleniach i uczuciach.

Justin nie był  tylko uprzejmy. Śmiał się i zadawał pytania: przypominał mi gdzie byłam, kiedy traciłam wątek.

Do tego czasu skończyliśmy, opowiedziałam Justinowi historię swojego życia i dowiedziałam się kilku nowych faktów o nim.

Miał dwadzieścia pięć lat.

- Jesteśmy w Billings. - powiedziałam mu kończąc rozmowę.

Justin zachwycał się krótko Montaną. Wspomniał o tym, że jego idolem jest Norman Maclean, wspinał się na Glacier, a następnie, wypuścił dwie cenne perły.

- Wspinaczki, co?- odważyłam się zapytać.

- Mm.

Mm wydawało się być naturalnym odgłosem Justina, co mogło oznaczać zarówno tak jak i nie. Pozwólcie mi o tym pomyśleć, jestem znudzony, rozbawiony, rozdrażniony - w zasadzie nic.

- To super. W takim razie musisz kochać Kolorado. Jesteś wysportowany czy coś? 


- Mm

Super. .. - rozmyślałam o nowych informacjach: 25 latek, Norman Maclean, wysportowany.

Tylko tyle czego potrzebowałam do uruchomienia swoich fantazji: idea oczytanego młodego człowieka z umięśnionym ciałem wspinacza. Tak, poproszę.

- Lepiej pójdę spać. - powiedziałam niechętnie. Spojrzałam na zegarek. 3:40. - Jezu, jak ten czas minął.

- Optima dies - wymamrotał Justin.

- Co?


- Łacina. Nieważne.


Zmarszczyłam brwi.

- Okej. Dobra. Tak. Sen. Myślę, że jeśli wyruszymy szybciej będziemy w Kolorado wieczorem. Odpiszę na twój post tak szybko jak będę mogła.

- Bez pośpiechu. Będziesz zajęta, kiedy będziesz w domu.


- Wiem. Chcę to pisać. Tęsknię za naszą historią.. bardzo.

- Poczekam na to - powiedział.


Usłyszałam kliknięcie i spojrzałam na telefon. Justin odszedł.


Notatka do samej siebie: naucz tego mężczyznę jak się żegnać.



***

*To taki samochód do przeprowadzek.

Na samym początku powiem, że muszę podziękować Viennie, bez której ten rozdział nie zostałby chyba przetłumaczony. Poprzednie dwa były w miarę łatwe, ale ten to jakiś masakra. Ogólnie rzecz biorąc język jakim posługuje się autorka w tym opowiadaniu jest ciężki i czasami nie można przetłumaczyć dosłownie jakiegoś zdania. 


Co do rozdziału... Justin był zazdrosny o "nowego faceta"? ;> Czy wy też nie możecie doczekać się rozdziału, w którym Lexie i Justin spotkają się? Tak czy inaczej dziękuje za pond 20 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. To sprawia, że mam większą ochotę zacząć tłumaczyć. Do następnego :)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Two

28 komentarzy:
Lexie Catalano

Zostawienie żałosnego tyłka Mick'a było najlepszą decyzją, którą podjęłam przez ostatnie pięć lat.

Odejście z mojej pracy w Bank West było drugą najlepszą decyzją.

Facet i praca nie szanowali mnie - nie zasługiwali na mnie,

Bez względu na to jak byłam traktowana, Mick chciał rzucić palenie i picie. Miał irytujący zwyczaj macania mnie po omacku, a potem uprawiania publicznego seksu, cóż nie seksu. Bardziej jak sześć-pchnięć, ups.

Kiedy patrzyłam na Micka musiałam przypomnieć sobie czy faktycznie go kochałam. Kiedyś kochałam jego frajerskie poczucie humoru. Kiedyś przyciągał mnie do siebie swoją idealną szczęką i niechlujną łysiną,

Tak jakby.

Co do banku, zatrzymałam się tam jako kasjerka na okres trzech lat, gdy mój ulubiony szef poszedł siedzieć, a ulubiony znajomy odszedł, a ja weszłam na jego miejsce.

Dobre posunięcie na ich dwójki.

I jestem teraz w trzydniowej drodze, gdzie ciągle rozmyślam o Justinie.

- Halo? - moja siostra machnęła mi iPodem przed twarzą.

- Huh? Co?

- Po raz... trzeci - pokazała mi moją playlistę Lany Del Rey. - Czy mogę zmienić muzykę?

- Och, tak. Cokolwiek.

Patrzyłam przed siebie na autostradę.

Czułam jak Abby przyglądała się mi, gdy podłączała swojego iPoda.

- Więc? - rozłożyła swoje nogi na desce rozdzielczej, a hip-hopowa muzyka zaczęła wylatywać z głośników.

- Więc co? - spojrzałam na nią. Jak zawsze zostałam dotknięta pięknem mojej siostry. Ma dziewiętnaście lat i ciało idealne dla tancerki. Ku rozczarowaniu naszych rodziców, Abby oszczędzała na swoje mieszkanie poprzez zaprzestaniu lekcjom tańca, a uczestniczeniu w klubie striptizu. Mówiła, że to kocha, ale nie wiem.

- Więc kim jest ten nowy facet? - uniosła swoje idealnie wyskubane brwi.

Nasz ojciec uważa nas za jedność, ale jesteśmy totalnymi przeciwieństwami. Mój styl jest naturalny. Moje włosy są długie, wolę okulary od kontaktów, korzystam z minimalnej ilości makijażu i pracuję jak mogę, aby zdefiniować swoje kształty.

Moja siostra jest punkiem. Ma tatuaże, pół twarzy w kolczykach, maluje się eyelinerem, a jej włosy mają najdziwniejszy kolor jaki kiedykolwiek widziałam.

Ale jeśli chodzi o mnie, ona była bardzo spostrzegawcza.

- Nowy facet? Nie ma nowego faceta - powiedziałam. - Czy możesz wyłączyć to gówno? Albo włączyć coś, przy czym moje uszy nie będą krwawić?

- Dziewczyno, lepiej się do tego przyzwyczaj - rozsiadła się w hotelu, unosząc ramiona. Bransoletki zabrzęczały na jej nadgarstku. - To to, czego będziemy słuchać, gdy już nauczę cię twerkować.

- Słucham?

- Widziałam jak tańczysz, Lex. Trzeba ci trochę pomóc. Wtedy będziesz mogła pokazać to temu nowemu facetowi i doprowadzić go tym do szaleństwa. On jest w Kolorado?

Tak, jest.

- Co? Nie! To znaczy nie ma żadnego faceta, jesteś żałosna.

- Ha, okej - Abby zaśmiała się. - Ale wiem, że nie rzuciłaś pracy i faceta bez powodu. Sory Lex, ale nie masz aż tak wielkich jaj.

Przełknęłam ślinę i zaczęłam koncentrować się na żółtych liniach przede mną. Strasznie chciałam rozmawiać o Justinie. Myślałam o nim bezustannie odkąd się spakowałam i wyjechaliśmy.

Rozłóż nogi. Pomóż mi dojść. Moje serce bije szybko.

Ale co mogę powiedzieć Abby? Masz rację siostrzyczko, poznałam chłopaka o imieniu Justin. W sieci. Wiem o nim dokładnie trzy rzeczy. Mieszka w Kolorado, jest niesamowitym pisarzem i lubi pisać o zbereźnych rzeczach z nieznajomymi. Miłość od pierwszego Tumblra.

Tak, to nie przejdzie. Spowoduje jedynie dużo śmiechu i przewrotów oczami. I oczywiście nieuniknione pytanie: czy wiem jak on wygląda.

Boże, nie. Ja nie wiem jak Justin wygląda.

Wiedziałam jak wygląda Cal. Wysoki, przystojny blondyn, ale Justin może wyglądać jak stary zboczeniec. Fuj, pewnie taki jest. Stereotypy istnieją nie bez powodu, a Justin był facetem z internetu o nieokreślonym wieku, który doszedł w zaledwie pięć minut po tym, jak powiedziałam mu, że mam duże piersi (i który miał zasadę żadnych zdjęć).

Co za przygnębiające myśli.

Posłałam mojej siostrze obojętne spojrzenie.

- Bądź przydatna - wymamrotałam. - Pomóż mi znaleźć jakiś hotel.

Zatrzymałyśmy się o trzeciej w nocy w Cascades. Moja siostra rzuciła się na łóżku w motelu i odleciała. Siedziałam w łazience i sprawdzałam swojego maila setny raz.

W końcu! Dwa maile od Justina. Jeden z nich to odpowiedź na mój post. Drugi to wiadomość bez tematu.

Temat: (bez tematu)

Nadawca: Justin D.

Data: Sobota, 29 czerwca 2013

Godzina: 02.46

Witaj Lexie,

Wysłałem ci wiadomość. Jak idzie przeprowadzka? Jesteś odważnym, małym ptaszkiem. I hej, okupujesz mój stan. Świat jest mały, prawda?

Chcę tylko powiedzieć, iż mam nadzieję, że nie myślisz o mnie jakoś inaczej po tym incydencie szlafrokowym (nie wiem jak to nazwać). Wiem, że byłem nieodpowiedni jak skurwysyn. Nie zdziwiłbym się, gdybyś zmieniła o mnie zdanie. Nie wiem co o sobie myśleć. 

Przepraszam, że byłem takim kutasem jeśli chodzi o te zdjęcie. Nie widziałem cię na Tumblr, więc zakładam, że jesteś w drodze. Mam zamiar złamać kolejną z moich zasad. Jeśli chcesz zadzwonić, to jest mój numer 303-774-5761.

Justin


***

Temat: Nieodpowiedni jak skurwysyn

Nadawca: Lexie Catalano

Data: Sobota, 29 czerwca 2013

Hej, nadal czuwasz?

***
Temat: Re: Nieodpowiedni jak skurwysyn

Nadawca: Justin D

Data: Sobota, 29 czerwca 2013

Tak. Czekam.

Justin


Mój oddech wzrósł, kiedy czytałam odpowiedź Justina. Czekam. Jakim cudem wydaje się on być taki seksowny i pewny siebie tylko poprzez słowa na ekranie? 

On czekał. Czekał, aż zadzwonię. Nie musiał tego mówić. Wiedziałam to.

Moje ręce drżały, gdy dodałam numer Justina do kontaktów w swoim telefonie.

Byłam w panice, gdy nacisnęłam słuchawkę.

Mam zamiar porozmawiać z Justinem.

Mam zamiar usłyszeć jego głos. 

Ja nawet nie znam tego faceta.

Co ja do cholery robię?

On mógł być psychicznym prześladowcą. 

Nie powinniśmy przekroczyć tej linii.

Mogę się rozłączyć.

Nie, nie mogę się rozłączyć.

Tak, mogę się ro...

- Lexie?

Przełknęłam ślinę i osunęłam się po ścianie w łazience. 

- Lexie, czy to ty?

Przyjemny i czysty głos Justina wirował w moim uchu. Jego akcent był jak gdyby pochodził z Atlanty... może trochę z Kanady.

Wydawał się senny.

Brzmiał seksownie jak diabli.

Mam cholerną ochotę, aby wciąż powtarzał moje imię. Lexie, Lexie, Lexie. Pomóż mi dojść. Ciepło zawitało do moich nóg. 

- Cóż, w takim razie - zaśmiał się cicho. Czułam, że topnieje pod wpływem tego dźwięku. - Możemy zagrać w jednostronną grę. Jestem Justin. Miło mi cię po... - ponownie zaśmiał się delikatnie. Jego głos był wyraźnie rozbawiony, ale nie ciepły. Wydawał się pogardliwy. Brzmiał jakby śmiał się z niczego, po prostu dla przyjemności. Śmiał się swoim jedwabistym głosem.

Nie mogłam nic poradzić, ale jego diabelskie oczy muszą współgrać z tym głosem.

Piwne oczy, zdecydowałam. Ciemne, piwne, skryte i głębokie jak las.

- Hej! Przepraszam ja... - przysunęłam się do drzwi, aby je zamknąć, a następnie usiadłam pod ścianą. Niestety. Moczyłam swoją bieliznę pod wpływem jego cierpkiego głosu. - Przepraszam. Musiałam iść do łazienki. Moja siostra właśnie usnęła. 

Justin milczał przez chwilę.

- To dlatego mówisz szeptem? - powiedział.

- Tak. Jest naprawdę zmęczona. Po prostu zatrzymałyśmy się w motelu. Jestem pewna, że ściana pomiędzy łazienką, a sypialnią nie jest zbyt gruba, więc. 

- Cóż... cholera. Chciałem usłyszeć twój głos. Mam na myśli regularny głos - zaśmiał się. - Myślisz, że możesz zaryzykować kilka słów? Zajmę się twoją siostrą, gdy się zbudzi.

Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie dyskusję pomiędzy moją gorącą siostrą, a jego rozgadaną osobowością. 

- Myślę, że to zły pomysł. Ale, hm.. jasne. Co powinnam powiedzieć?

- Swoim normalnym głosem? Co powiesz na szybki, brązowy lis przeskoczył nad leniwym psem?

- Okej - odchrząknęłam. - Um.. szybki...

Śmiech wybuchł po drugiej stronie. Był głośny i ostry, prawie okrutny. 

- Och... mój Boże, Lexie - usłyszałam jakieś szuranie. - Kurwa. Ty naprawdę to powiedziałaś. Szybki... brązowy lis... o Boże - Justin ponownie wybuchnął śmiechem.

Spojrzałam na swoje kolana. 

- Co jest kurwa takiego śmiesznego? - szepnęłam.

- Lexie, Lexie. Przykro mi. 

Usłyszałam jak bierze kilka oddechów.

- Dobrze - powiedział. - Przykro mi. Zignoruj mnie, serio. Mam dziwne poczucie humoru. To... to mnie naprawdę rozbawiło. Masz piękny głos. Bądź tu mądry.

Bądź tu mądry?  Co on ma na myśli?

 - Słuchaj, czy powodem dla którego chciałeś, abym do ciebie zadzwoniła była nocna rozrywka?

- Jestem pewien, że to klasyfikuje się wczesnej, porannej rozrywki, Lexie.

- Okej. Cóż. Nadal nie wiem dlaczego...

- Nie mogę przestać o tobie myśleć.

Jego słowa mnie zmroziły. 

Jego słowa i coś w jego głosie. Szczerość, 

- To, co zrobiliśmy - powiedział. - Lub to, co zrobiłaś dla mnie...

Zaschło mi w gardle. Co ja dla niego zrobiłam? Powinnam zgromić się na myśl o tym, że nieznajomy wie tyle szczegółów na temat mojego ciała, ale tak się nie stało. To mnie intrygowało. Ciepło między moimi nogami zaczęło pulsować. 

- Wiesz co mam na myśli - upierał się. Jego głos przypominał lekko prowokację. 

- T-tak - wyjąkałam. - Tak.

- Podobało ci się to.

- Tak. 

- Mówiłaś, że chcesz, abym cię pieprzył.

- Tak...

Nie mogę uwierzyć, że ten obcy chłopak sprawiał, że czułam się tak, jak się czułam. 

Nie mogę uwierzyć, że ślepo się na to zgodziłam.

I nie mogę uwierzyć, że moje szerokie słownictwo zredukowało się do tak. 

- Lexie, sprawiłaś, że doszedłem tak szybko. I zrobiłem to raz jeszcze myśląc o tobie. Pozwól mi się odwdzięczyć. 

Jego słowa zawisły w ciszy pomiędzy nami. 

Pozwól mi się odwdzięczyć. Pomóż mi dojść. 

- Tak - wyszeptałam. Mój głos lekko drżał.

- Boże, Lexie. Powiedz mi co masz na sobie.

Dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa. Zamknęłam drzwi od łazienki i spojrzałam na siebie w lustrze. Moja skóra była zaróżowiona. Musiałam przygryzać wargę, była opuchnięta i jasna.

- Dziewczęcą, niebieską bluzeczkę i parę dżinsów. 

- Pozbądź się tych dżinsów. Co jeszcze?

Mój puls przyspieszył. Odpięłam guzik, po czym zdjęłam swoje spodnie. Ciągle oglądałam się w lustrze. Spodziewałam się zobaczyć jakiekolwiek zmieszanie na mojej twarzy z powodu mojego popieprzonego umysłu, ale teraz? Widziałam w sobie jedynie pobudzenie.

- Szary stanik i czarne, koronkowe stringi.

- Kurwa stringi? Idealnie. Boże, jesteś idealna. Połóż się. Połóż telefon obok ucha. Chcę, abyś miała obie ręce wolne. 

Zrobiłam automatycznie to, o co prosił. Byłam w rękach nieznajomego. Nawet nie w jego rękach! Jego głos seksowny, cichy, wymagający i zachęcający.

Złapałam dwa czyste ręczniki z szafki i położyłam je na podłodze w łazience. Położyłam się na nich, a swojego iPhone'a umieściłam obok ucha.

- Założę się, że twoje piersi wyglądają kurewsko dobrze w tym staniku, Lexie. Dlaczego nie zdejmiesz stanika i ich nie uwolnisz? Jak one wyglądają, hm? Ściśnięte razem i wysoko, tak? Chcesz je pokazać? Ściśnij je dla mnie. Rozłóż nogi. Czy to nie rodzaj dziewczyny, którą jesteś? Z pięknymi piersiami? Założę się, że ci się to podoba. Podobało ci się doprowadzenie mnie do szaleństwa w twoim szlafroku, podnieciłaś mnie.

- Tak - wydyszałam.

Tak, tak, tak. Zdjęłam swoją bluzkę i rzuciłam nią w głąb łazienki. Wyobrażam sobie jak Justin unosi się nade mną, uśmiecha i mówi jak bardzo podobają mu się moje piersi. Czy to prawda?

Ścisnęłam swoją pierś i przygryzłam wargę, aby stłumić jęk.

- Twoje sutki są wrażliwe. Tak mi powiedziałaś - Justin zaśmiał się cicho. - Ściśnij je, Lexie. Pocieraj i ciągnij za nie. Nie oszczędzaj sobie bólu. Założę się, że jesteś mokra.

- Jestem - szepnęłam. - Boże, Justin... Czuję to. Jestem mokra.

Mogłam. Mogłam poczuć się niezręcznie. Sączące uczucie pragnienia pomiędzy moimi nogami.

Justin wciągnął powietrze.

Drżącymi rękoma odpięłam stanik i zsunęłam go z moich piersi. Złapałam sutek między palce i zajęczałam. Tak wrażliwe! Strzała przyjemności wystrzeliła do mojej kobiecości. Nie szczędź sobie bólu. Ścisnęłam swoje sutka i zaskomlałam.

- Lexie! - po raz pierwszy usłyszałam drżenie w głosie Justina. Tracił kontrolę. Tracił kontrolę ze mną. Zaczęłam się trząść.

- Zrób to ze mną - wyszeptałam. - Justin, proszę.

- Robię to. Nie mogę nic na to poradzić. Lexie... Boże, zrób to. Rozchyl swoją cipkę i pocieraj łechtaczkę. Dojdź ze mną. Boże, potrzebuję tego. Co dla mnie zrobisz?

Moje sutki były sztywne już i obolałe. Przesunęłam na bok moje stringi i zaczęłam przesuwać palcem po mojej łechtaczce. Byłam już mokra między nogami.

- Tak mokre - jęknęłam. - Wszystko. Tak mokre. Justin, Boże.

- P-powiedz moje imię raz jeszcze. Raz jeszcze.

- Justin, Boże. Justin. Jestem blisko.

Zalałam się wstydem. Na własną ręką, aby uzyskać dobry orgazm może to potrwać ze dwadzieścia minut. Teraz z natarczywym głosem Justina przy uchu, nie mogłam powstrzymać rosnącej przyjemności.

- O Boże, Lexie. Kurwa, docho...

- Dochodzę! - sapnęłam.

Justin wydał z siebie gardłowy jęk. Moja cipka pulsowała z przyjemności, a fala przyjemności uderzała o moje ciało. Padłam na podłogę. Płyn sączył się po moich palcach. Rozkosz.

Nie wiem jak długo starałam się uspokoić oddech, po tych niemałych wstrząsach ekstazy. Moje serce zaczynało wracać do normalnego tempa. Myślałam, że mogę spać wiecznie. Justin westchnął po drugiej stronie i wziął głęboki wdech. Wreszcie jego głos przerwał milczenie.

- Czy niebieski to twój ulubiony kolor?

- Co? - uśmiechnęłam się delikatnie. - Znaczy się tak. Skąd wiesz?

- Dobre przypuszczenie - mruknął.

- A jaki jest twój ulubiony kolor?

- Nie mam.

- Och, to trochę przykre.

- Nah - zaśmiał się. - W sumie mam jeden. Myślę, że będziesz się śmiać. Nie powiem.

- Co? Nie ma mowy, nie będę się śmiała - uśmiechnęłam się i usłyszałam zadowolenie w moim głosie. To była jak rozmowa z poduszką. To było coś w rodzaju rzeczy, które robiłam za pierwszym razem z Mick'em, gdy rozmawialiśmy. Szkoda, że nic nie trwa wiecznie.

- To pewnie coś absurdalnego... jak różowy? Mam rację?

- Nie powiem. Hej, już późno.

- Jestem pewna, że to klasyfikuje się do wcześnie, Justin.

Zaśmiał się.

- Mały ptaszek. Nie możesz doczekać się już dotarcia do domu?

- Tak i nie. Tęsknię za moją rodziną. Tęsknię za Kolorado. To tam, gdzie dorastałam. Myślę, że będę samotna.

- Samotna? Będziesz mieć swoją rodzinę.

- Nie ten rodzaj samotności.

- Ach - usłyszał rozbawienie w głosie Justina. - Nie ma czegoś takiego jak samotność. Jest tylko idea samotności.

Mrugnęłam i usiadłam.

- Justin czy ty teraz serio zacytowałeś "Ten Thousand Nights"? - zaśmiałam się. - Jesteś fanem Whisp'a?

Usłyszałam kliknięcie, a za chwilę ciszę.

- Justin?

Skrzywiłam się do telefonu. Nie było go. U mnie dochodziła czwarta, u niego piąta. Wysłałam mu wiadomość.

Myślę, że nasza rozmowa się skończyła. Albo dziwnie odłożyłeś słuchawkę. I tak jest późno. Mam na myśli wcześnie. ;) Dobranoc. Dzień dobry. I dziękuję.

Mój materac był jak płyta z betonu, ale zapadłam w sen w kilka sekund. Mój sen był pełen marzeń. Moje sny były pełne piwnych oczu, żądań i stłumionych jęków.

***

Jak obiecałam, dodaję drugi rozdział. 
Dziękuję za 12 komentarzy pod pierwszym rozdziałem, to wiele znaczy ;-).
Z każdym rozdziałem będzie coraz ciekawiej, 
dlatego zachęcam was do czytania i zostawiania komentarza.
Może to być zwykła kropka, cokolwiek.
W dalszym ciągu możecie wpisywać się na listę "Informowani"
po lewej stronie.




sobota, 20 grudnia 2014

One

15 komentarzy:
Skłamałem Lexie o zdjęciu. Okłamałem ją w tak wielu sprawach. Nie należy budować związku na kłamstwie. Ale to nie był związek, przynajmniej nie z Lexie. Była dziewczyną, którą poznałem przez internet. Clara była moją dziewczyną, tą, z którą dzieliłem mieszkanie, łóżko i życie.

- Żadnych zdjęć - odezwałem się do Lexie na Tumblr. - Żadnych informacji co do mojego nazwiska lub numeru telefonu. Nic. Nie chcę cię znać i nie chcę, abyś ty znała mnie. Piszemy razem przez internet. Nie szukam nowego przyjaciela, a partnerki do pisania.

- Rozumiem - odpisała.

Pamiętam, kiedy patrzyłem na wiadomości na moim laptopie zastanawiając się, czy ją to raniło. Lexie złamała dwie z zasad w ciągu miesiąca, kiedy wysłała mi maila z jej osobistym adresem. Oprócz maila, było zdjęcie na jej koncie. Zdjęcie ukazujące ją. Spojrzałam na małe zdjęcie, następnie na jej nazwisko i z powrotem na zdjęcie.

Powinienem zalogować się na Tumblr i powiedzieć jej, że to koniec. Ale nie zrobiłem tego. Kliknąłem na zdjęcie, które przeniosło mnie na jej konto do strony Google+ i większych rozmiarów obrazka. Miała na sobie top bez ramiączek w kremowym kolorze z frędzelkami wzdłuż dekoltu.

Jej skóra była bardzo blada, bez jakiejkolwiek skazy, a  jej włosy opadały gładko na ramiona. Grubo-czarne, brązowe loki. Miała na sobie ciemne, prostokątne okulary. Przesyłała buziaka. Dla mnie.

Powinienem natychmiast zamknąć to okno. Zamiast tego spojrzałem na zdjęcie Lexie i poczułem wybrzuszenie narastające w moich spodniach. Starałem się je zignorować, ale kiedy patrzyłem na to zdjęcie, ono wzrastało.

Była piękna. Dodatkowo byłem wściekły na nią za to, że zdradziła mi swoje nazwisko i pokazała zdjęcie. Umieściłem dłoń między nogami i przymknąłem powieki. To już drugi raz, kiedy osoba Lexie wkradła się do mojego umysłu.

Pierwszy raz stało się to tydzień temu. Clara wyjechała w podróż do Brazylii, a ja mogłem do niej dołączyć, ale nie chciałem i nie miałem na to ochoty. Pisałem z Lexie codziennie. Było późno.

Około drugiej w nocy chłopak Lexie poszedł spać. Oznaczało to, że była sama w swoim biurze w piwnicy. Byłem w Denver, siedziałem w pokoju swojego apartamentu z laptopem.

- Wysłałem ci parę akapitów - napisałem. - Ale nie martw się, nie musisz odpisywać mi w nocy. Nie jesteś zmęczona?

Little-Bird: Jeszcze nie. Nie sypiam za dobrze.

Little-Bird to nazwa Lexie na Tumblr. Moja to Night-Owl.

Night- Owl: Może coś weźmiesz? Nie wiem, melatoninę?

Little-Bird: Nigdy mi nie pomaga.

Night-Owl: Cóż, cholera.

Byliśmy w trakcie nieznanej części rozmowy. Zasadą jest to, że rozmawialiśmy o naszej wspólnej historii, nic poza tym. Nasza historia była w toku fantazji. Wymienialiśmy się swoimi częściami w mailach. Nasza historia była jak fantazja. Tak się właśnie poznaliśmy, na fikcyjnym forum dla pisarzy. Forum dla osób, które szukały partnerów do pisania. Postać Lexie miała magiczne moce, a ja byłem demonem. Ona była Lana. Ja byłem Cal.

Little-Bird: Czasami zapalę sobie trawkę Micka. Pomaga mi to zasnąć.

Night-Owl: Doprawdy?

Little-Bird: Tak. Mick pali całodobowa i codziennie pije. Nie jestem taka. Tak czy inaczej, tutaj to legalne.

Mój żołądek się zacisnął. Colorado niedawno zalegalizowało marihuanę. Tak samo jak Waszyngton. Boże, czy Lexie mieszka w moim stanie? Dlaczego ta opcja sprawia, że mój żołądek się kurczy?

Night-Owl: U mnie też jest to legalne. Mieszkaniem w stanie Colorado.

Little-Bird: Dobrze panie sekretny agencie żadnych informacji osobistych,

Uśmiechnąłem się. Oh tak. Lexie nie zdradzała swojego miejsca pobytu. Zasłużyłem na to.

Night-Owl: Mam prawo łamać własne zasady,

Little-Bird: Wystarczy zapytać.

Night-Owl: Co? Zapytać o co?

Little-Bird: Och proszę, Justin. Czekam na to, aż powiem ci gdzie mieszkam.

Night-Owl: Więc mi powiedz.

Little-Bird: Seattle

Poczułem zabawny skręt mojego jelita. Waszyngton, nie Colorado.

Night-Owl: Ah, nigdy mnie tam nie było.

Little-Bird: Musisz tu wpaść niedługo. Wspaniałe jedzenie, wspaniała atmosfera.

Night-Owl: Twój chłopak brzmi jak czarodziej.

Little-Bird: Lol. Jasne. To nie ma znaczenia. Nie mam zamiaru być z nim dużej. Zaraz wracam.

Lexie nie było przed dziesięć minut. Kurwa, czy ja ją zdenerwowałem?

Little-Bird: Wróciłam.

Night-Owl: Coś się stało? Wszystko w porządku?

Little-Bird: Tak, jest w porządku. Chciałam się przebrać w coś wygodniejszego.

Patrzyłem na ekran przez minutę zmuszając się, aby moje palce zaprzestały pisaniu tego, co krzyczał mój umysł. Po wpisaniu tych słów, raz jeszcze na nie popatrzyłem i nacisnąłem na klawisz. Chyba tracę rozum. Albo zmieniam się w kogoś innego. Albo oba.

Night-Owl: Co masz na sobie?

Little-Bird: Lol! Wszystkie mury się dzisiaj obalają...

Night-Owl: Haha. Boże, przepraszam. Nie wiem czemu to napisałem. Zignoruj to. Staję się dziwny.

Little-Bird: Nie, to było śmieszne. Nie jesteś dziwny, zaufaj mi. Jestem dziewczyną, która lubi zabawić się online. Wiem co oznacza dziwność.

Night-Owl: Cóż, cokolwiek.

Czułem jak moja twarz zaczyna piec. Lexie i ja mieliśmy pierwszą, poważną rozmowę, a ja zapytałem ją o to, co ma na sobie. Ja, sukcesywny i zajęty, dwudziestopięcioletni mężczyzna stałem się odpowiednikiem napalonego czternastolatka.

Little-Bird: Justin, zaufaj mi. Nie jesteś prześladowcą. Jesteś jak anty-prześladowca. Dlatego się roześmiałam. To tak jakby nagle pan "Ja Nie Szukam Przyjaciół, Więc Nie Dołuj Mnie Szczegółami O Swoim Życiu" chciał się dowiedzieć co mam na sobie. Nadal chcesz to wiedzieć?

Mój rumieniec zażenowania szybko zmienił się w przypływ gniewu.

Night-Owl: Tak, nadal chcę to kurwa wiedzieć. Dlatego cię o to spytałem. Albo odpowiedz, albo odpuść. Nie musisz sprawiać, żebym czuł się jak kretyn.

Little-Bird: Dobrze! Nie denerwuj się na mnie. Mam na sobie niebieski szlafrok.

Night-Owl: Szlafrok.

Little-Bird: Tak. To miękki, niebieski szlafrok. Kończy się przy połowie uda.

Night-Owl: To wszystko?

Little-Bird: Tak.

Poczułem pulsowanie pomiędzy moimi nogami. Nie wiedziałem jak Lexie teraz wygląda,ale świadomość, że nie ma pod szlafrokiem nic, nie powstrzymywał mojego penisa. Zsunąłem laptopa ze swoim ud na materac. Przycisnąłem dłoń do swojego krocza. Ona zrobi coś więcej?

Little-Bird: Mogę wiedzieć co ty masz na sobie?

Night-Owl: Spodnie.

Little-Bird: Tylko?

Night-Owl: Tak.

Little-Bird: Smacznie...

Night-Owl: Lexie. Powinnaś rozwiązać swój szlafrok.

Little-Bird: W porządku.

Oblizałem swoje usta. Ściskałem swoją erekcję w dłoniach. Czy wszystko ma się dobrze? Zrobiła to, o co poprosiłem, Spokojnie i bez wahania. Czy naprawdę to robi? Fantazjowałem o obrazie młodej kobiety, siedzącej przy biurku. Jej szlafrok wisiał na niej, ukazując jej pełne piersi. Zsunąłem spodnie ze swoich bioder i uwolniłem erekcję. Przez moje ciało przebiegł dreszcz. Musiałem powiedzieć Lexie, aby przestała, nie chcąc zepsuć naszej anonimowej znajomości, przyjemnej przyjaźni.

Night-Owl: Opisz swoje ciało. Rozłóż nogi. Boże, moje serce szybko bije.

Little-Bird: Moje też. Rozłożyłam je. Powiem ci rzeczy, przez które robię się mokra.

Night-Owl: Boże, Lexie.

Zacząłem poruszać dłonią po swoim penisie, wirując kciukiem po jego główce. Poczułem, jak mięśnie moich ud i ramion zaczęły się napinać pod wpływem emocji. Musiałem przestać.

Little-Bird: Moje piersi są duże. 34DD. Umieszczone wysoko, duże piersi. Moje sutki są ciemno-różowe. Są bardzo wrażliwe, Mam figurę klepsydry, chyba.

Byłem gotowy szczytować. Teraz. Jęczałem cicho w mieszkaniu, wypychając biodra na moją dłoń. O Boże, o Boże, o Boże. Po omacku odnalazłem klawiaturę laptopa.

Night-Owl: Pomóż mi dojść.

Little-Bird: Mam ogolone nogi. I jestem bardzo, bardzo... ciasna. I mokra. Bałaganię.

Night-Owl: Boże. Jesteś zdzirowata, Lexie.

Little-Bird: Jestem. Moje nogi są rozłożone tak szeroko, że to aż boli. Chciałabym żebyś mnie teraz pieprzył.

Opadłem na poduszki. Moja klatka piersiowa szybko się unosiła. Strumyczek potu spłynął z moich włosów, aż dotarł do szczęki. Co się stało? Patrzyłem na laptopa i czekałem. Nie mogłem się wylogować. Musiałem coś napisać. Dziękuję? Przepraszam?

Night-Owl: Muszę iść.

Little-Bird: Czekaj. Nic się nie stało, Justin. Jeśli masz zamiar być skrępowany to nie bądź. Nie mamy o czym mówić.

Napisanie słów "muszę iść" było dostatecznie trudne. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Z całą pewnością potrzebowałem się od niej odciąć.

Little-Bird: Posłuchaj. Normalnie tego nie robię. Nie chcę żebyś myślał, że taka jestem.

Night-Owl: Nie. Nie myślę tak.

Zanim Lexie zdążyła odpisać, wylogowałem się i zamknąłem laptopa.

***

Co to był za tydzień. Myśli o Lexie nawiedzały mój umysł. Budziłem się myśląc o niej, czasami mocno, i chodziłem spać myśląc o niej. Myślałem o niej pod prysznicem. Myślałem o niej, gdy starałem się pracować nad nowym projektem w otwartym komputerze i w marzeniach w zamkniętej głowie.

Lexie, Lexie, Lexie.

Przyjaciel zabrał mnie w weekend na obiad.

- Co wiesz o Seattle? - spytałem, starając się brzmieć nonszalancko.

- Seattle? Dlaczego?

- Tworzę historię. Pomyślałem, że spytam. Nigdy tam nie byłem, nic nie wiem o tym miejscu.

- Cóż, byłem kilkukrotnie w północno-zachodniej części Pacyfiku - mój przyjaciel powiedział, przyglądaj mi się. Patrzyłem na swój talerz. Ledwo dotknąłem posiłku, ale pod jego uważnym spojrzeniem, wcisnął Risotto do swoich ust.

- Mnóstwo hipisów - powiedział. - Wszędzie brudne włosy. I powiem ci jedno. Pogoda tam... jest przygnębiająca jak skurwysyn. Jest szaro. To znaczy jeśli lubisz tego typu rzeczy to fajnie, ale tam jest mokro, Justin. W zasadzie cały czas.

Mój widelec upadł. Prawie się zakrztusiłem.

Mokro. Tak mokro. Bałaganię.

Nasze charaktery podróżowały do portowego miasta w poszukiwaniu informacji, które pomogą Lanie przysporzyć nowych mocy. Czułem, że mój charakter zadurza się w Lanie, gdy pisaliśmy. Starałem się trzymać z dala od niego, ale Lexie opisała tą dziewczynę w bystry, wciągający sposób. Była ekscentryczna i silna, kochała poczucie humoru i była rozbrajającą kobietą.

Lexie, Lana.

Zacząłem wykonywać połączenia.

Opisała Lanę jako dorodną, niską i kształtną. Figura klepsydry. Czy Lexie opisywała gorszą wersję siebie? I tu chodzi o mnie? Podobnie jak ja, Cal był wysoki o jasnym kolorze włosów, cyniczny, ekstremalny i neurotycznie skryty.

Włączyłem laptopa po tygodniowym incydencie ze szlafrokiem z zamiarem kontynuowania naszej historii. A może na nowo chciałem rozmawiać z Lexie. Brakowało mi jej.

Wtedy zobaczyłem maila od Lexie.catalano@gmail.com.

Maila z jej zdjęciem.

Zdjęciem, przez które się podnieciłem.

Temat: Wróć...

Nadawca: Lexie Catalano

Data: Wtorek, 25 czerwca 2013

Godzina: 23:15

Hej, Justin. Mam nadzieję, że to czytasz. Nie odpowiedziałeś na mój post. Brakuje mi naszej historii. Tęsknię za rozmowami z Tobą. Nie mogę przestać myśleć o tym, co się stało. Poznałam Mick'a przez Omegle (jestem frajerką), a on odpisał mi dwa razy w prywatnej wiadomości. Jest naprawdę złym pisarzem. To było złe. Potem zaczęliśmy spotykać się na odległość i robiliśmy parę rzeczy na wideo. To wszystko. 

Mówiąc o Mick'u. Rzuciłam go. Moja siostra przylatuje tu w czwartek, aby pomóc mi się spakować i potem jedziemy z powrotem. Wyprowadzam się do moich rodziców na jakiś czas. Całkiem nieźle, odkąd mam 24 lata. Myślę, że będziemy w drodze przez jakieś dwa, trzy dni i będę dostępna jedynie na moim telefonie. 

Lexie


***

Po ilustrowaniu zdjęcia Lexie, postanowiłem ponownie przeczytać jej list. Trzy razy. Ona dała mi nowe informacje o sobie.

Lexie ma siostrę.

Lexie ma dwadzieścia cztery lata.

Lexie zostawiła swojego chłopaka.

Podobało jej się to, że pomagała mi się rozbierać i nie może przestać myśleć o tym, co się stało.

I teraz miała twarz i imię: dwie rzeczy, o które nie chciałem nigdy prosić.

Lexie Catalano. 

Cóż, więc była włoszką. To wyjaśnia jej figurę i grube, ciemne włosy.

Zalogowałem się na Tumblr.

Night-Owl: Hej.

Little-Bird: Hej! To było szybkie, lol. Wysłałam ci wiadomość na maila jakieś piętnaście minut temu.

Night-Owl: Nie wiem o czym mówisz.

Little-Bird: Haha...

Night-Owl: Wyjaśnijmy sobie jedną  rzecz, Lexie. Nie jestem pewien co miałaś na myśli wysyłając mi te wszystkie informacje, ale pozwól mi coś powiedzieć. To nic nie znaczy. A na pewno nie to, że możesz mnie teraz napastować historią swojego życia.

Litte-Bird: Wow. Wow...

Night-Owl: Użyj słów.

Little-Bird: To dla mnie nowość. Boże TAK MI PRZYKRO, że postanowiłam ci powiedzieć, że będę za kilka dni. MÓWILIŚMY sobie historie praktycznie każdego dnia, ale odkąd nie odpowiedziałeś na mój ostatni post, myślę, że to koniec.

Night-Owl: To nie koniec. Nie zrozum mnie źle, Lexie. Jakkolwiek. Przystopujmy i wyjaśnimy sobie dwie rzeczy:
1. Mówisz mi, że masz zamiar się przenieść na kilka dni 
2. Zdradzasz swoje imię I wysyłasz swoje zdjęcie. 

Little-Bird: ...co?

Night-Owl: Szokujące, ale prawdziwe. Rozważ moją prośbę i zachowaj trochę prywatności. Żadnych imion, nazwisk, zdjęć i tego podobnych. 

Little-Bird: Co do cholery. Nie wysyłałam ci moich zdjęć. Ani nie podałam nazwiska. 

Night-Owl: Okej, Lexie.catalano@gmail,com.

Little-Bird: O mój Boże.

Przewróciłem oczami i usiadłem z powrotem na krześle. Może byłem zbyt ostry niż powinienem, ale o to chodziło. Byłem zły. Byłem zły na Lexie za dręczące myśli i wściekły, że musiałem wiedzieć o tym, jak była wspaniała. 

Moje życie byłoby łatwiejsze, gdybym mógł wyobrażać sobie Lexie jako grubą kulkę, którą znam tylko z internetu. Cokolwiek, tylko nie jej ciemne włosy i różowe, pulchne wargi. 

Minęło pięć minut i Lexie nie odpisała. 

Bawiłem się kalendarzem na biurku.

Night-Owl: Masz coś do dodania?

Nic.

Otworzyłem mojego maila od Lexie. Jej zdjęcie profilowe zostało zmienione. Odszedł portret szczupłej Lexie Catalano i pojawiło się fioletowe zdjęcie galaktycznych gwiazd. 

Nasza mnie panika.

Odeszło. Jej zdjęcie odeszło. 

Kliknąłem na zdjęcie gwiazd i powiększyło mi się do obrazu... galaktyki.

Nie mogłem sobie przypomnieć szczegółów twarzy Lexie.

Night-Owl: Co jest kurwa. Czy ty właśnie zmieniłaś swoje zdjęcie profilowe? Zdajesz sobie sprawę z tego, że już je widziałem...

Little-Bird: Justin. Jest mi bardzo, bardzo przykro. Wiem, że nigdy w to nie uwierzysz, ale to prawda. Wysłałam do ciebie maila z mojego głównego konta przez przypadek. Jestem teraz zakłopotana, chcę umrzeć. Nigdy nie chciałam naruszyć granic, jak teraz. Boże, moje życie jest ostatnio tak szalone. Martwiłam się, że cię przeraziłam. Usiadłam i postanowiłam napisać tego maila i bang.

Night-Owl: Oh...

Little-Bird: Tak. Ja... ja czuję się taka przygnębiona. Przepraszam.

Night-Owl: Ja... Ja naprawdę myślałem, że zrobiłaś to celowo. Oczywiście. Wow. 

Little-Bird: Nie, nigdy. Przysięgam. Uwielbiam z tobą pisać. Szanuję twoją prywatność, ale próbuję...

Zmarszczyłem brwi i przyglądałem się słowom na ekranie. To był wypadek. A dzięki mojego zachowaniu straciłem dostęp do oglądania zdjęć dziewczyny, przez którą cały się gotowałem.

Zacząłem przeszukiwać Google w poszukiwaniu zdjęć Lexie Catalano.

Nic.

Night-Owl: Chcesz w ogóle wiedzieć co myśleć?

Little-Bird: O czym?

Night-Owl: O tym jak wyglądasz.

Little-Bird: Och... to nie ma znaczenia.

Night-Owl: Nie ma znaczenia?

Little-Bird: Tak. To nic... wielkiego. Jestem zażenowana. 

Night-Owl: Cóż w takim razie ucieszy cię to, że ledwo cię widziałem. To było małe zdjęcie i gdy tylko się zorientowałem, że to ty, zamknąłem okno.

Little-Bird: Oh... dobrze...

Night-Owl: Tak i dzięki, że je tak szybko zmieniłaś. Doceniam to.

Little-Bird: W porządku. Więc... powinnam wrócić do pakowania. 

Night-Owl: Mhm. Powodzenia. Napiszę niedługo.

Little-Bird: Słodko. Odpiszę, kiedy będę mogła.

Night-Owl: Nie martw się o to. Wiem, że teraz się dużo dzieje i będziesz zmęczona po podróży. W jakim stanie są twoim rodzice?

Little-Bird: Oh... nie powiedziałam ci? Haha. Boże. Co za niezręczny wieczór. 

Night-Owl: Huh?

Little-Bird: Nic. Oni wciąż mieszkają w domu, w którym dorastałam. W Colorado...

***


Hej wam! Tutaj Bers z bloga 14th June. 
Zdecydowałam się tłumaczyć kolejne opowiadanie ze względu na to,
że obecne, którym się zajmuje ma jeszcze tylko jeden rozdział,
a ja zbyt lubię to robić, aby przestać.

Szukałam, szukałam i znalazłam właśnie Night Owl. 
Fakt, opowiadanie jest "lekko" jednoznaczne, 
ale niech was to nie nie zniechęca,
bo jest ono warte czytania.
Zapewniam.

A więc tak na początek, podoba się?
Macie zamiar je czytać? Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach,
wpisujecie się na listę "Informowani" z lewej strony.
Proszę, aby każdy kto przeczytał zostawił po sobie jakikolwiek ślad.
Chcę wiedzieć, kto ma zamiar to czytać.
Much love.