niedziela, 12 kwietnia 2015

Fifteen

21 komentarzy:
Lexie Catalano

Przestałam czytać wiadomości o Justinie od czasu, gdy filmik z gazem pieprzowym trafił do sieci.

Został usunięty z YouTube jeszcze w ten sam weekend, ale i tak był już wszędzie. Jedna ze stron dała temu tytuł J. WHISP CHCE DAĆ LIST STRIPTIZERCE. Nawet FIT TO PRINT dodało ten filmik. 

Nie rozmawiałam z Abby o tym, nie było nic do powiedzenia.

Z lipcem za sobą, musiałam w końcu skupić się na życiu bez Justina. Do tego czasu, byłam w połowie pewna, że zmuszę go do tego, by wrócił do mojego życia, ale to był tylko sen. Nigdy nie zrobiły tego dobrze.

Przejrzałam swoje zdjęcia z Justinem i zastanawiałam się kim on do cholery jest. Piękny mężczyzna. Nieznajomy. Kłamca. Globalny bestsellerowiec. Autor, którego podziwiałam od lat. 

Czy ja kiedykolwiek trzymałam go w swoich ramionach? Czy wspominam nasz wspólny czas? Niczym duch, odszedł ode mnie.

Z nowym numerem telefonu otrzymywałam tylko wiadomości od rodziny.

Moja nowa skrzynka mailowa jest pusta, nie licząc wiadomości od Claudii.

Jak mówiła mama, Justin przejeżdżał czasami pod domem.

Zastanawiam się co było w kopercie, którą Justin chciał wręczyć Abby. Oglądałam filmik tyle razy i nie mogłam tego znieść. Muszę przyznać, że wyglądał jak rękopis.

Cokolwiek to było, leżało w kałuży przez minutę, podczas gdy Justin zachwiał się i po omacku zaczął tego szukać. Prawdopodobnie zniszczyło się to.

I Justin...

Mój piękny kochanek z kolanami i dłońmi na ziemi, nikt kto mógłby mu pomóc. Jego zamiary zapewne także się zniszczyły. 

Między nami był koniec, prawdziwy koniec.

W pracy byłam pochłonięta zadaniami, które powierzyła mi Claudia. Nigdy nie chciałam przerw. Pracowałam bez przerwy na lunch, a potem przenosiłam się do domu. Gdy moje oczy zaczynały szczypać od ciągłego czytania, udawałam się na siłownię, gdzie biegałam na bieżni.

 Pustka wewnątrz mnie nie kurczyła się. Powiększała się do granic możliwości. 

Pewnego dnia myślałam nawet, że tego nawet nie będzie.

Zrozumiałam to, jak ludzie oddalają się od siebie.

Zrozumiałam jak niebezpiecznie jest, gdy człowiek staje się twoim całym światem. I jak bezsilni jesteśmy, by temu zapobiec. Nigdy mi nie zaprzeczaj, powiedział raz Justin. Jakbym miała wybór. 

Claudia podrzuciła manuskrypt na moje biurko pod koniec sierpnia.

Rzadko zdarzało się, aby Claudia mi coś dawała; zazwyczaj sama musiałam się po to zgłaszać.

Wzięłam go do ręki.

SUROGATKA, brak autora.

- Co to?

- Rękopis - powiedziała oschle.

Ugh. Tak, wiedziałam, że to rękopis.

- Racja - powiedziałam. - Więc... dałaś mi to, abym przeczytała?

- Taki jest pomysł - wspomniała. - Och... to lokalnej kobiety. Ona ma ten wspaniały zwyczaj nie podpisywać swoich rękopisów. 

Claudia pochyliła się i wskazała Jane Doe na dole strony.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Kurwa, czy Claudia dała mi właśnie czytać rękopis jednego z jej autorów? To nie mogło być prawdą. To była prawdziwa praca agenta. 

- Claudia, ja...

Uniosła dłoń.

- Nie wyobrażaj sobie, że twoje zdanie jest tu istotne. Po prostu to przeczytaj. Potrzebuję potwierdzenia tego, co wiem już, że jest prawdą.

Claudia wyleciała z pokoju.

Okej. Potwierdzenie... potwierdzenie tego, co wiedziała, że jest już prawdą. To brzmiało fałszywie. Odwróciłam stronę tytułową na bok.

Jedna z dwóch rzeczy musiała się tu dziać. Albo Claudia chciała sprawdzić mnie na nowym poziomie pracy (i nie wiem czy to miłe) albo Claudia rzeczywiście potrzebowała mojej opinii. 

Tak czy inaczej, miałam zamiar to przeczytać i nie pozwolić, aby moja głowa eksplodowała. 

Dwie godziny później nadal byłam w trakcie czytania rękopisu. Inne moje formalności odepchnęłam na bok. Zgarbiłam się na krześle, a nogi oparłam o biurko. Czytałam w tempie rekreacyjnym, wczuwając się w historię.

Surogatka opowiadała historię przyszłości Ziemi, gdzie za odpowiednią cenę, ludzie będą mogli uniknąć bólu. Egzaminy, rozwód, więzienie, niechlujne rozpady... dzięki Isaac Project.

Udałam się do biura Claudii.

- To - mruknęłam, a mój głos nie brzmiał normalnie. Claudia spojrzała na mnie morderczo.

- Cześć, Lexie. Dzięki, że pukasz...

- Przepraszam, ja...

- Wejdź - Claudia westchnęła, rozsiadając się w fotelu. - Chcę to usłyszeć.

Wygładziłam swoją spódnicę i wzięłam głęboki wdech. Byłam oszołomiona. Cholera, ja właśnie wtargnęłam do biura Claudii Wing, jak gdybym była właścicielką tego miejsca.

Pierwszy raz od dwóch miesięcy zapomniałam o swoim płaczliwym nastroju. Zapomniałam o mojej pustce.

Potrzebowałam więcej tej historii.

- To jest...

- Jak zawsze, Lexie. Twoja elokwencja mnie zadziwia.

- To jest częściowe - jęknęłam.

- Baczne obserwacje. Autorka zapewniła mnie, że w drodze jest kolejne 20 stron.

- Chciałabym je przeczytać. Jeśli nie miałabyś nic przeciwko... - patrzyłam przez okno. Gdybym patrzyła w oczy Claudii, mogłaby dostrzec moją depresję.

- Bohater... Wydaje się oczywiste, że on przejmuje ciało czytelnika, czyż nie?

Czułam wzrok Claudii na sobie.

- To ciekawy kłopot. Tyle niewyjaśnień - przełknęłam ślinę. - Kulturalne komentarze wobec człowieczej postawy bólu i ucieczki. I konsumpcjonizm. Te motto jest zbyt doskonałe. Wydaje się zbyt istotne.

Zamknęłam swoje usta.

Kurwa. Jak to się stało, że żalę się swojej szefowej?

Claudia uniosła brew.

- Myślę, że masz rację - przyznała. - To jest istotne. Porozmawiamy o tym przy następnych stronach.

Odwróciłam się przy drzwiach.

- Panno Wing?

- Hm?

Uniosłam rękopis.

- To tak naprawdę nie reprezentuje fikcji, prawda?

- Nie, ale robię wyjątki dla niektórych autorów.

Niektórzy autorzy.

Tak, to prawda. Claudia pozwoliła mi czytać coś ważnego.

Po raz pierwszy odkąd rozstaliśmy się z Justinem wyobrażałam sobie jak to jest być partnerką Claudii. To było moje marzenie. Przynajmniej takie było marzenie dawnej Lexie.

- To nie jest bez wad - powiedziałam. - Głównie małe niedopatrzenia koncepcyjne, które można dopracować...

Spojrzałam na rękopis. Czy moja prywatna opinia nic tutaj nie znaczy?

- Panno Wing. To najbardziej ciekawa rzecz jaką czytałam od roku.

Czytałam to niczym ćpunka. Nigdy nie lubiłam science fiction, ale też ich nigdy nie czytałam. Tu była historia miłosna.

Wczytywałam się w dalszą część historii.

- Lexie Catalano?

Ktoś stanął w progu drzwi. Powietrze wyszło z moich płuc. Ten głos.

O mój Boże, to był...

Nie Justin.

To był Justin za kilka lat, z ciemnymi włosami i przyjaznym uśmiechem.

Mężczyzna wyciągnął rękę w moją stronę. Był ubrany w stylowy, ciemny garnitur. Wstałam na nogi i uścisnęłam jego dłoń.

- Tak, witaj - powiedziałam.

Jego podobieństwo do Justina rozpraszało mnie.

- Nathaniel Bieber. Mów mi Nate.

Usiadłam w moim fotelu.

- Przepraszam - powiedział. - Wprawiłem cię w szok.

Szok? On przyprawił mnie o prawie zawał serca! Patrzyłam na brata Justina. Wspomnienie o Justinie wybuchło niczym fajerwerki w moim mózgu. Moje oczy prawie uroniły łzy. Sposób w jaki Nate się uśmiechał, jego imponująca obecność... on był jak Justin.

- Dobrze - odchrząknął. - Nie zajmę ci dużo czasu.

- P-przepraszam.. Tak.. proszę usiąść.

Wow, angielski.

Nate zaśmiał się i pochylił głowę. Ten gest był jak gest Justina, musiałam się odwrócić.

- Przyszedłem prosić cię o przysługę, Lexie. Mogę nazywać cię Lexie?

Skinęłam głową.

Nate zignorował krzesło. Przeszedł obok biurka, a jego ciężka ręka spoczęła na moim ramieniu. Na szczęście jego dotyk był szczery i pocieszający, nie było tu akcentu Justina.

Justin dotyk był... wymagający, zdesperowany.

Zdjęłam okulary i przetarłam oczy. Nie mogę uwierzyć, że po prawie 3 miesiącach wciąż to czułam...

- Nie przyszedłem tutaj, aby sprawić ci ból - powiedział cicho. Zaryzykowałam spojrzeniem na niego, a on uśmiechnął się łagodnie. - Słyszałem wiele o tobie. Nie przyszedłbym, gdybym miał inne wyjście. Potrzebuję twojej pomocy. Musisz to wiedzieć o Justinie.

Zamrugałam gwałtownie.

- Jak on się ma? - szepnęłam.

- Niezbyt dobrze - Nate pokręcił głową. - Nie jest dobrze, Lexie - odwrócił się i podszedł w kierunku okna, patrząc na ulicę. - On pije. Nie wiem jak to inaczej ująć - jego głos był niski  i pełen współczucia. - Lexie, to mój brat. Młodszy brat.

Milczeliśmy przez chwilę, a naszymi ciałami władały różne emocje.

- Co mogę zrobić? - powiedziałam w końcu.

- Może nic. Nie wiem. Zawsze mogłem postawić go na nogi. Ale nie tym razem - ponownie pokręcił głową. On był taki ponury, jakbyśmy rozmawiali o zmarłej osobie. Wzdrygnęłam się, a moje serce zakuło. Jak źle było z Justinem?

- Gdzie on jest? Co się dzieje?

Nate odwrócił się i spojrzał mi w oczy.

- Wiedziałem, że będziesz mogła pomóc - powiedział. - On mówił mi tak wiele o tobie. Zatrzymał się w chacie naszego wujka w Nowym Jorku. Mam dla ciebie bilet w jedną stronę na najbliższe lotnisko i wynajem samochodów. Wszystko możemy przenieść.. datę...

- Zaraz, co?

Nate wyciągnął ze swojej torby dokumenty i położył je na biurku. Patrzył poważnie raz na mnie, raz na nie, unosząc swoje ciemne brwi.

- Hm? Rozmawiałem z Claudią, nie martw się. Ona i ja rozmawialiśmy. Wszyscy mamy tutaj wspólny interes...

- Przepraszam? Słuchaj, ja...

To musiał być żart. Jego brat przyszedł do mnie, a teraz mówi mi o locie do Nowego Jorku, bym uratowała tyłek Justina od alkoholu (i Bóg wie, co on jeszcze robi). Och i jeszcze zanim się na to zgodziłam, to on już rozmawiał z moją szefową.

- Niektóre pieniądze - Nate powiedział. - Wszystko czego potrzebujesz. Koszty podróży, moje numery telefonu, wszystko jest tutaj. Możesz zmienić datę, jeśli chcesz.

Spojrzałam na kopertę, którą Nate mi wręczył.

Mój Boże, to nie było pokrycie kosztów podróży. To była łapówka.

Nate ruszył w stronę drzwi, zostawiając pieniądze w mojej dłoni i informacje dotyczące podróży. Byłam sparaliżowana ze złości.

- Będziemy w kontakcie - odezwał się. - Zostaję w mieście na kilka dni. Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania. Wiem, że pomożesz. Sposób w jaki Justin mówił o tobie...

To było szczere. Ten dupek kochał swojego brata, który też okazał się by dupkiem.

W skrócie, czy oni spotkali się i rozmawiali o tym? Czy to był spisek? Czy to jakaś sztuczka, abym wróciła do Justina?

Nie, nie ma mowy. Justin pił. Justin był w tarapatach. Musiałam myśleć.

- Jesteście tacy sami - westchnęłam.

- Oczywiście - uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Jesteśmy braćmi.

***
czytam = komentuję

Jak pisałam, udało mi się jednak przetłumaczyć rozdział. Nie jest on długi, ani jakiś ciekawy, ale jest. Myślicie, że Lexie poleci do Nowego Jorku i spotka się z Justinem? :)


PYTANIA | MOJE OPOWIADANIE | TWITTER

środa, 8 kwietnia 2015

Fourteen

13 komentarzy:
Lexie Catalano

Justin Drew Bieber urodził się 1 marca w 1987 roku. Jego ojciec, znany ortopeda, pediatra zginął w wypadku autobusowym w Ameryce Południowej, gdy Justin miał dziewięć lat. Robili filantropijne prace w Rio.

Justin i jego bracia, Nate oraz Seth zostali zaadoptowani przez ich wujka w Toronto w Kanadzie.

Ukończył szkołę średnią w wyróżnieniem, a na studia uczęszczał do Cardiff University. Swoje pierwsze opowiadanie opublikował w wieku dziewiętnastu lat.

Opuścił studia po nieudanej próbie samobójczej, po czym przebywał w szpitalu psychiatrycznym przez ponad miesiąc. Po wyjściu, rozpoczął podróż z narkotykami i alkoholem, następnie przeskoczył na drobne przestępstwa i wykroczenia.

Do czasu uzyskania trzeźwego umysłu w wieku dwudziestu trzech lat, Justin żył życiem playboya na wschodnim wybrzeżu, utrzymując się z urodzinowych pieniędzy. Nigdy nie przestał pisać.

Patrzyłam jak każda najmniejsza informacja o Justinie jest w internecie.

Marzec. Miesiąc Justina.

Miesiąc bez Justina.

Nawet stacje radiowe i telewizyjne publikowały dokumenty dotyczące historii odsłonięcia J. Whispa. Nikt nie mógł przeprowadzić z nim wywiadu, ale Claudia potwierdziła jego tożsamość i wydała kilka oświadczeń generycznych.

- Życie prywatne pana Biebera było bardzo ważne dla jego twórczości - powiedziała Claudia Wing z Granite Wing Agency. - Media szanowały go jako artystę, teraz muszą szanować go jako człowieka i przestać przesyłać informacje o nim do sieci.

Jeden dziennikarz przyłapał go poza mieszkaniem. Wybuchła sprzeczka. Mężczyzna został pobity. Justin zapłacił odszkodowanie, a potem stanął przed sądem.

Lokalne gazety i stacje informacyjne straciły zainteresowanie w połowie marca.

FIT TO PRINT dostało krajową uwagę za odsłonięcie historii, ale nigdy nie ujawnili swojego źródła. Nadal o nim piszą. Jego zdjęcia pojawiają się tam regularnie.

Widziałam nawet jego zdjęcia, gdy był mały.

Były nawet jego zdjęcia ze szkoły.

Justin podczas gry w piłkę.

Justin i jego przyjaciele podczas jazdy na snowboardzie.

Justin i jego dziewczyna, Clara Kilmesh.

Chcę powiedzieć Ci tak wiele rzeczy.

To była Clara Kilmesh. Ona ukazała informacje, które zdemaskowały Justina.

- Clara była szalona na punkcie Justina - zdradził bliski przyjaciel Kilmesh. - A on był szalony na jej. Wiele razy mówiła, że Justin w końcu się jej oświadczy. Potem on to zakończył.

Mimo wszystko, Justin nigdy nie wszczął zarzutów.

Milczał.

Nikt nie udowodnił tego Clarze.

Rodzina i przyjaciele Justina milczą.

Dla mnie, byłam niczym w historii Justina.

Ignorowałam jego telefony. Nie odsłuchiwałam jego wiadomości. Nie czytałam maili. W końcu zmieniłam numer  telefonu i założyłam nowego maila.

Z pożyczonych pieniędzy od mojej matki i pierwszej wypłaty z Granite Wing Agency mam małe mieszkanie w Denver.

Zaczęłam żyć pustym życiem.

Nie było takiego miejsca do którego mogłabym iść, aby o nim nie myśleć.

Kochałam go. Ale nigdy go nie znałam.

Więc możliwym było kochać obcą osobę.

Nie chciałam żyć w jego kłamstwach. Justin biznesmen. Justin kawaler. Justin nazywający mnie jego. Justin uśmiechający się, gdy zachwycał się J. Whispem. A co najgorsze, Justin, który zdradzał.

Jak mógł to zrobić?

Jak mógł uśmiechać się i rozmawiać z rodziną, podczas gdy wykorzystywał mnie w ten sposób?

Jedyni ludzie, którzy wiedzieli dlaczego cierpię to moja rodzina. Powiedziałam Abby, ona powiedziała mojej mamie, a mama powiedziała tacie. Nie obchodziło mnie czy Chad też wiedział.

Nie przyszedł do agencji.

Chyba powinnam zakończyć tą pracę po tym wszystkim. Justin pomógł mi ją zdobyć, ja jej nie zdobyłam. To była moja wymarzona praca. Potrzebowałam pieniędzy. Justin zabawiał się mną, a ja ciepię. Przynajmniej miałam coś, co ukazywało mój ból.

Claudia musiała wiedzieć o tym, że miałam pewny udział w tożsamości J. Whispa, ale miałyśmy tylko jedną rozmowę na ten temat. To był dzień po wybuchu tej wiadomości. Dzień po tym, jak wpadłam na dziennikarza. Dzień po tym, jak przeczytałam artykuł od FIT TO PRINT.

Dzień po tym, jak obiecałam Justinowi spotkać się z nim mimo wszystko.

Pamiętam dokładnie to, jak się czułam, gdy obudziłam się następnego dnia. Czułam jakby moje wnętrzności miały ze mnie wylecieć. Byłam wrakiem.

Miałam pracę.

Wzięłam prysznic i ubrałam się szybko. Przyjechałam do pracy o dziesięć minut za wcześnie. Claudia czekała na mnie, opierając się o biurko.

- Lexie - powiedziała, posyłając mi jeden z jej uśmiechów.

- Dzień dobry - mój głos nie brzmiał jak mój. To był jak rechot z zepsutego silnika.

- Cieszę się, że cię widzę. Nie byłam pewna...

Zatrzymałam się na drodze do mojego biura.

Byłam zmartwiona tym, że Justin może tu być. Czatuje na schodach agencji, czeka na mnie. Ulgą było to, że go nie widziałam. Bólem także. Przestał pisać i dzwonić. Nie wiem czy w ogóle chciał mnie odzyskać.

Jego sekret wyszedł na jaw. Jego zabawa dobiegła końca. Może on po prostu wyrzucił mnie ze swojego podwójnego życia. Jego wspomnienia nie chciały odejść.

Odwróciłam się i wzięłam drżący oddech.

 - Kocham tę pracę - powiedziałam jak najspokojniej. Zmusiłam się, by spojrzeć w jej oczy. - Nie ma powodu, abym miała opuszczać jakieś dni.

- Nie? - uśmiechnęła się do mnie. Kurwa, nie przygotowałam się na miłą stronę Claudii. Potrzebowałam Claudii suki, a nie Claudii Wypłacz Się W Mój Rękaw.

Płakałam jak oszalała zeszłej nocy. Płakałam podczas prysznica dziś rano. Mój zbiornik łez był na wyczerpaniu.

Nie - powiedziałam.

- W porządku - Claudia zacisnęła usta. - Justin pytał wczoraj o ciebie. Brzmiał na zaniepokojonego.

Nigdy nie chcę wiedzieć jak się pożegnać. 

Moje oczy piekły.

- Jesteśmy w kontakcie.

Claudia przyglądała mi się przez chwilę. Zastanawiałam się jak wiele może wiedzieć. Wielkim szokiem było to, że J. Whisp był Justinem Bieberem. Dla mnie szokiem było to, że Justin miał dziewczynę.

- Dobrze - powtórzyła. - Dzisiaj, musisz...

Słuchałam. Robiłam notatki. Wykonałam swoją pracę.

Wróciłam do domu, pominęłam kolację i załamałam się na nowo.

Obudziłam się.

Nie powiem, że ból wewnątrz mnie ustępował. Raczej był jeszcze mocniejszy. Przyzwyczaiłam się do niego. Odczułam nawet ból, gdy zobaczyłam frisbee mojego brata, kiedy zobaczyłam Lexusa oraz, gdy usłyszałam fajerwerki.

Wszystko wróciło. Zapach sosny. Ciepły powiew powietrza. Pewien rodzaj uśmiechu na twarzy nieznajomego.

Czasami miała wrażenie, że widziałam Justina w zatłoczonym mieście.

Widziałam mężczyznę, który zmierzał do pracy.

Abby namawiała mnie, abym zniszczyła jego samochód.

- Wiesz jak on wygląda, Lexie. Wiesz gdzie je parkuje! Weź kij i wybij temu skurwysynowi szyby! Nic z tym nie zrobi, jest cipą.

Skrzywiłam się i odeszłam.

Pomimo mojego cierpienia i gniewu, mimo tego jak idiotycznie czułam się, myśl o zranionym Justinie była nie wytrzymania. Nie mogłam przestać czytać o nim wiadomości i oglądać telewizji. Nie mogłam zatrzymać przypływu smutku, gdy dowiedziałam się o jego rodzicach i próbie samobójczej. Jego pobyt na oddziale psychiatrycznym, jego uzależnienia.

Justin. Mój Justin. Kochałam go. I nienawidziłam. 

Moja rodzina patrzyła na mnie bezradnie. Nie jadłam. Straciłam piętnaście kilogramów. W weekendu chodziłam spać o dwudziestej drugiej, a wstawałam o czternastej.

Nie mogłam znieść tego jak wymawiał moje imię. Lexie, Lexie, Lexie.

Mówił tak nieustannie.

Warczał, jęczał, szeptał.

Lexie, kurwa, Lexie.

Lexie, nigdy mi nie zaprzeczaj.

Lexie, nie mogę być z dala od ciebie.

Obiecaj. Lexie, obiecaj. Powiedz, że przyjdziesz mimo wszystko.

Nie mogłam znieść swojego widoku. Unikałam luster. Ubierałam się skromnie. Zaczęłam prostować włosy.

Gdy towarzystwo mojej rodziny stało się zbyt duszące, przeniosłam się do mieszkania w Denver i zaszyłam się tam. Nie miałam przyjaciół, którzy przychodziliby mnie odwiedzić. Nie chciałam też wychodzić. Ten drań zawładnął moim życiem, kiedy tylko wróciłam do Kolorado.

Ten drań wciąż je ma. Mimo, że jest gorący kwiecień, a ja nie widziałam go od czterech tygodni.

Był tutaj, a zarazem go nie było.

Jak ktokolwiek jest w stanie to zrozumieć?

Wciąż był ze mną. W negatywnym miejscu.

Justin Bieber

Moje życie skończyło się z nadejściem poniedziałku.

Lexie wysłała mnie maila w środę.

Do dziś nie wiem co robiłem we wtorek. To był jeden z moich utraconych dni. Przeczytałam jej maila raz jeszcze, mogłem go już recytować.

Temat: brak

Nadawca: Lexie Catalano

Data: Środa, 10 marca 2013

Godzina: 19.20

Justin

Postaram się napisać coś krótkiego.

Wiesz, że nie przyszłam w poniedziałek i wiesz dlaczego. Wiesz już również, że nie będę odbierała telefonów, nie odpiszę na wiadomości czy maile.

Proszę, nie próbuj się ze mną kontaktować. Nie staraj się mnie zobaczyć. Chcę ci powiedzieć, że to "koniec", ale to się nawet nigdy nie zaczęło, prawda?

Wbrew zdrowemu rozsądkowi, zatrzymałam pracę w agencji. Celem tego maila nie jest wiadomość, abyś się ze mną spotkał. Kocham tą pracę i jej potrzebuję.

Jeśli masz resztki szacunku do mojej osoby (masz?), pozwól mi odejść. Jeśli zaczniesz nękać mnie w pracy, nie dasz mi wyboru i rzucę ją. Proszę, nie każ mi tego robić.

Lexie Catalano.

Podpisała tego maila tak formalnie. Lexie Catalano. Poczułem jak między naszą dwójkę wtargnął chłód.

Nie była już dłużej moją. Mój mały ptaszek, moja mała dziwka.

Nigdy nie była moja.

Spędziłem resztę tygodnia w moim mieszkaniu. Stworzyłem listę. Stworzyłem listę sposobów, aby odzyskać Lexie z powrotem. Zrobiłem listę sposobów, aby ją przeprosić. I stworzyłem nawet listę rzeczy, które mogłyby przykuć jej uwagę: choruję na raka, zostawiłem coś u ciebie, Laurence odszedł.

Trzeba przyznać, że te kłamstwa były drobne i żałosne, ale były też kluczem do burzy mózgów.

Pisałem i dzwoniłem do Lexie kilka razy w ciągu dnia, mimo jej prośby, abym się z nią nie kontaktował. Musiałem walczyć. Wiedziałem, że chcę tego. Chciałabym, aby ona walczyła o mnie.

Wiedziałem także, że odpowiednia kombinacja słów lub odpowiednie telefony sprawią, że ona do mnie wróci. Po prostu musiałem próbować.

Masa wiadomości przychodziła do mnie od Claudii i moich braci. Dzwonił mój wujek, mój psychiatra, ale nie byli Lexie. Ignorowałem ich.

Zaryzykowałem po tygodniu.

Myślę, że to było wtedy, kiedy zostałem napadnięty przez dziennikarza.

Pieprzone papiery.

Wiem, że to stało się koło południa. Było zjawiskowo ciepło. Wyszedłem do sklepu, aby kupić Laurencemu worek na śmieci.

Pamiętam, jak zaczął wołać mnie jakiś człowiek.

- Justin Bieber! Tutaj! J. Whisp jest tutaj!

Starałem się uciec.

- Justin! Justin, tutaj!

Gonił mnie, krzycząc na mnie.

Pomyślałem też, że to może być ten dziennikarz, ten dupek, na którego wpadła Lexie w agencji.

Może to on był powodem, dla którego do mnie nie przyszła. Powodem, dla którego nie byłem w stanie jej wyjaśnić. Miałem wiele do wyjaśnienia. Potrzebowałem tej szansy.

Chciałem z nią płakać.

Chciałem ją przytulać.

Ten dziennikarz do niej dotarł. Zatrzymał ją. Zniszczył wszystko.

Potem pamiętam jak biegłem wzdłuż chodnika. Moje pięści bolały, były gorące i mokre.

Wbiegłem do domu i zamknąłem drzwi. Umyłem dłonie i usiadłem w wannie.

Mój wujek prawnik poniósł koszty odszkodowania. Następnie, bez kontaktowania się ze mną, wzniósł pozew o zniesławienie.

Po tym wszystkim, wychodziłem tylko wieczorami. Nosiłem bluzę z kapturem, okulary i trampki. Nie mogłem od niczego uciec.

Podbiegłem do automatów telefonicznych i próbowałem zadzwonić na komórkę Lexie. Przejechałem obok jej domu.

Wziąłem zimny prysznic i jadłem tylko wtedy, gdy ból głodu był nie do wytrzymania. Musiałem naprawić to z Lexie. Musiałem utrzymywać energię.

Minął kolejny tydzień, gdy zadzwoniłem do Claudii.

- Justin! Mój Boże. Sprawdź pocztę! Wysłałam ci koło 20 maili.

Przebiegłem z moją komórką przy uchu. Zawsze byłem gotowy do biegu. Gdyby zadzwoniła Lexie. pobiegłbym gdziekolwiek i mimo wszystko.

- Hej - powiedziałem zziajany. - Mam twoje maile. Nie miałem czasu na odpowiedź.

- Topisz się we własnych szkodach?

- Tak myślę - okrążyłem wyspę kuchenną. - Dzwonię, by spytać o Lexie. Co z nią?

- Co z nią?

Usłyszałem ciężki głos Claudii. Przestałem chodzić. Ustałem przed ladą. Boże, byłem zdyszany.

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co się z nią dzieje?

- Lexie ma się dobrze. Jest sekretarką pierwszej klasy. Piszesz coś?

- Dlaczego kłamiesz? - usiadłem na podłodze w kuchni. Kurwa, mój organizm potrzebował wody. - Jak się ona czuje? Jest tam?

- Justin. Cokolwiek to jest, nie zrobię tego. Lexie jest twoją przyjaciółką. Jeśli chcesz z nią porozmawiać to z nią porozmawiaj. Jestem twoim agentem. Martwię się o ciebie. Mamy wiele spraw do omówienia...

- Mówisz do dziennikarza?

- Przepraszam?

- Rozmawiasz z nim? Jest tam Lexie?

- Słuchaj. Potrzebuję cię do...

Rozłączyłem się.

Kurwa.

Chwyciłem butelkę wody i zacząłem się śmiać. Myślałem o tym, jak Lexie śmiała się, gdy byliśmy razem. Dużo się śmialiśmy. Zaczynały nadchodzić dobre rzeczy. Śmialiśmy się z Laurencego. I tej nocy, gdy rozmawialiśmy online i ona spytała, czy jestem nagi. Bardzo się śmialiśmy.

- Jesteś zabawnym, małym ptaszkiem - powiedziałem, śmiejąc się i kręcąc głową.

Zacząłem czytać wiadomości w internecie.

FIT TO PRINT nadal mieli coś na mnie. Lub to było coś większego niż kiedykolwiek. Drukowali wszystko, co wpadło w ich dłonie.

Napisałem długie, drobiazgowe wiadomości do Lexie w celu wyjaśnień.

Wydrukowałem te maile i włożyłem w kopertę. Zaczynałem myśleć, że zablokowali mi pocztę. Jeśli by je przeczytała, mogłaby zadzwonić.

Napisałem i wydrukowałem dla niej listy. Pamiętnik zadedykowany Lexie. Czasami opisywałem tam to, jak wygląda. Przeprosiłem. I cofnąłem przeprosiny, chcąc zrobić to ponownie. Powiedziałem jej o Laurencym. Opisałem jej dziennikarza i kazałem trzymać się jej od niego z daleka.

Kontynuowałem również historię Lany i Cala. Nic się nie skończyło. Wszystko trafiło do szarej koperty.

Minęły trzy tygodnie, a ja zaczynałem odczuwać cholerną ochotę na wiadomości o Lexie. Musiałem się z nią zobaczyć.

Moi bracia i wujek dzwonili do mnie nieustannie. Czego kurwa chcieli?

Nie mogłem stracić celu.

Nie widziałem Lexie, ale wiedziałem, że jestem blisko tego, by ją odzyskać. Gdybym tylko mógł dać jej tą kopertę. Litery załatwiłyby wszystko.

Clara napisała do mnie 29 marca.

Zatrzymałam się w mieście  z przyjacielem. Będę w piątek po moje rzeczy, trzymaj się z dala od mieszkania.

W innych okolicznościach, ton wiadomości Clary zdenerwowałby mnie, ale chciałem ją zobaczyć tak bardzo, jak ona chciała zobaczyć mnie. Poza tym, miałem misję. Minęły dwa dni kwietnia, a ja zacząłem przeklęty miesiąc bez Lexie.

Wyjąłem rzeczy Clary z bagażnika i zostawiłem je w salonie.

Nigdy nie podałem Clary do sądu, chociaż mogłem. Ona była tym źródłem i wiedziałem to.

Spakowałem dla siebie małą torbę i zatrzymałem się w hotelu Brown Palace.

W ostatniej chwili do koperty wrzuciłem szkic Lexie.

Wiedziałem co chciałem zrobić. Nie mogłem zaufać Claudii i nie miałem odwagi, by iść do domu Lexie, gdzie jej ojciec mógłby przywitać mnie wiatrówką.

Jeślibym wysłał kopertę, Lexie mogłaby ją wyrzucić. Plus, chciałem porozmawiać z kimś, kto powiedziałby mi prawdę  tym, jak ona się ma.

W piątkową noc, założyłem niedbałe dżinsy, bluzkę i oczywiście moje trampki. Miałem plan. Miałem dobry plan.

Mój telefon zaczął dzwonić.

Do cholery, to mój brat.

- Nate - mruknąłem. - Słuchaj, czy mógłbyś przestać...

- Witaj kolego, tutaj jesteś.

Zatrzymałem się.

Wyobraziłem sobie jego twarz, gdy ze mną rozmawiał. Ciepły, otwarty, cierpliwy. Nate był najstarszym bratem, Seth był w środku, a ja byłem najmłodszy. Nate zawsze był tym najlepszym. Miał rodzinę, błyskotliwą karierę i naturalną charyzmę, którą przyciągał do siebie ludzi.

Gdy wpakowałem się w szkole w tarapaty, to on jako jedyny przyszedł, aby mi pomóc. Seth i mój wujek chcieli dotrzeć do mojego rozsądku (starali się).

- Hej - usiadłem na łóżku. - Jestem trochę...

- Wiem, że jesteś zajęty - powiedział gładko i zaśmiał się.

- Tak, trochę jestem. Mam coś do zrobienia - przyjechałem po kopercie na moich kolanach.

- Cóż, mam dla ciebie pewien pomysł, kolego.

- Rozmawiałeś z jakimś dziennikarzem?

- Nie. Teraz mnie słuchaj, Justin.

Wstałem i zacząłem krążyć.

- Mówią o mnie wszystko. Widziałeś to? W internecie.

- Nie, nie czytam tego gówna. Mam dla ciebie świetny pomysł.

- Tak?

- Tęsknię za tobą, kolego. Ja, Seth i dzieciaki. Wujek. Co myślisz o wydostaniu się z Denver na jakiś czas?

Zacisnąłem mocniej dłoń na kopercie. Wydostać się z Denver?

- Nie mogę. Mam rzeczy do zrobienia.

- Jakie?

- Pozbycie się ogonów - powiedziałem. Pot wybuchł  na moim czole. - Muszę zrobić kilka rzeczy.

- Pozbyć się ogonów? Zwolnij koleś, nie rozumiem cię.

- Mam tutaj kilka rzeczy, które muszę zrobić.

- Justin? Słuchaj, naprawdę chcę, abyś tu przyjechał. Zrób sobie przerwę, wyluzuj.

- Nie mogę wyjechać! - rzuciłem.

- Hej, na pewno możesz. Wygospodaruj trochę czasu i przyjedź. Chatka wujka jest pusta na całą wiosnę. Możesz...

- Przestań! - krzyknąłem, a mój głos brzmiał histerycznie. Nate musiał wiedzieć o Lexie. Starał się mnie odciągnąć od niej. Kurwa, on mógł rozmawiać z dziennikarzami. Może gadał i z Claudią?

- Kolego, gdzie jesteś? W apartamencie?

Podszedłem do okna i zasłoniłem hotelowe rolety.

- Dlaczego chcesz wiedzieć?

- Justin, nie mogę cię ogarnąć. Poczekaj...

Zakończyłem rozmowę i rzuciłem swój telefon na łóżko. Kurwa, Nate był w Denver? Czy on chciał mnie odwiedzić?

Opuściłem hotel z zimnym potem. Pojechałem do Boulder, jadąc z odpowiednią prędkością. Trzymałem kopertę na kolanach.

Proszę, bądź tam dzisiaj. Czas uciekał. Czułem to.

Pojechałem na obrzeża Kolorado. Doskonale. Wiatr pchał mój samochód, a deszcz bębnił o moje okna. Nie słyszałem własnych  myśli. Kurwa, przynajmniej nie było gradu.

Zaparkowałem na Pearl Street, a kopertę schowałem pod bluzę z kapturem. Ogarnęły mnie wspomnienia, gdy zobaczyłem świecący napis DYNAMITE. Roześmiałem się.

Boże, chciałem sam siebie poklepać po plecach. Miałem dobry plan. Moja burza mózgów opłaciła się. Abby była kluczem. Lubiła mnie. Mogłaby wziąć tą kopertę dla Lexie.

Deszcz przestał padać, a nocne powietrze zrobiło się gwałtownie chłodne. Krążyłem wokół wejścia do klubu. Spojrzałem na zegarek. 23. Abby była prawdopodobnie w środku.

Pojawił się postawny ochroniarz.

- Nie wałęsaj się tutaj.

- Czekam na przyjaciółkę.

- Och, masz tutaj przyjaciółkę? Wchodź, albo spieprzaj.

Miałem plan, aby porozmawiać z Abby wchodząc do środka, ale może ochroniarz miał rację. Pieprzyć to. Nie chcę oglądać siostry Lexie w topless.

- Dobrze - wymamrotałem, klepiąc się po kieszeniach.

Cholera, mój portfel został w hotelu.

- Spadaj, koleś - powiedział.

Ruszyłem w kierunku uliczki i przycisnąłem się do muru. Nie ma mowy, że odpuszczę. Godziny mijały, a ja krążyłem w okolicach klubu. Czasami biegałem, aby utrzymać stałą temperaturę.

Kurwa, Kolorado było chłodne nawet w kwietniu.

Około 3:00, znajomy głos wyrwał mnie z zamyśleń.

- Zobaczymy się jutro - głos Abby odbił się echem w moich uszach. - Ha! Jestem pewna, że wygrałam. Postaraj się lepiej, dziewczyno.

Poznałbym jej głos wszędzie. To jak głos Lexie, trochę delikatniejszy. Ulga zawładnęła moim ciałem. Kurwa, chciało mi się płakać. To było to.

Abby wyszła zza uliczki.

- Abby! - krzyknąłem i z kopertą ruszyłem w jej stronę. Odwróciła się, a ogromny uśmiech wdarł się na moje usta. - To ja, Justin!

Abby grzebała w torebce, a ja zsunąłem swój kaptur. Gaz pieprzowy trafił w moją twarz.

- Kurwa! - zawyłem, skręcając się z bólu. Chwyciła moją twarz, koperta wyleciała mi z rąk.

- Pieprz się, dupku!

Słyszałem jak odgłos obcasów Abby znika gdzieś w tle. Moja skóra paliła. Moje oczy, mój nos, wszystko mnie paliło. Gdy otworzyłem oczy, świat był niewyraźny.

- Moja koperta - ledwo złapałem oddech.

Upadłem na kolana i drżącymi dłońmi zacząłem jej szukać.

- W kałuży, kolego - odezwał się ktoś. Odwróciłem się na jego głos. Czy on to nagrywał?

Moja ręka zacisnęła się na mokrej kopercie.

***
czytam = komentuję

Miałam ten rozdział dodać dopiero jakoś na weekend, ale stwierdziłam, że dodam go już teraz. Taki trochę smutny, do tego minie trochę zanim Justin i Lexie spotkają się...
Jednak zdradzę, że w nowym rozdziale Lexie porozmawia z kimś z rodziny Justina,
domyślacie się kto to może być?
Nie obiecuję, ale może na weekend uda mi się przetłumaczyć następny :)



wtorek, 7 kwietnia 2015

Thirteen

13 komentarzy:
Lexie Catalano

Droga do Rocky Mountain National Park* zapierała mi dech w piesiach. Gdy byliśmy już niedaleko gór, jechaliśmy drogą, która ciągnęła się wzdłuż rzeki. Obok widoczne były wysokie skały, gdzie niektóre wyglądały jak twarze.

Justin spytał o to, jak minął mi pierwszy dzień w pracy. Był ciekawy i uśmiechał się. Dzięki Bogu, że nie był gburem i nie popadał w paranoję.

Mój pierwszy dzień w pracy mogłam porównać do huraganu jako sekretarka Claudii. Zbyt martwiłam się Justinem. Trudno było połączyć pracę z próbami rozśmieszenia Justina.

- Ale kocham tą robotę - powiedziałam w jego kierunku. - Chciałabym móc opisać to uczucie, które władowało mną, gdy czytałam te rękopisy. To było jak...to było tego warte. Gdy już trochę popracowałam to naprawdę mogłam wyobrazić siebie w tym zawodzie.

Gdy spojrzałam na Justina, on był rozpalony.

Był tak niesamowicie niewinny, gdy przyjechaliśmy do parku. Czasami brał mnie za rękę, a raz przejechał palcem po moim udzie.

Zatrzymaliśmy się w Estes Park, w uroczym miasteczku, gdzie aż roiło się od turystów. Udaliśmy się na lunch, gdzie zjadłam najlepsze krówki na świecie.

Justin kazał spróbować mi każdego smaku, jaki kupił - waniliowy, klonowy, amaretto, krem czekoladowy. To, że nigdy nie byłam w takim parku zaskoczyło go. Zaciągnął mnie do sklepów, gdzie zakupił mi plażową bransoletkę, figurkę małego ptaszka i małą, brązową kłódkę na łańcuszku.

- Wygraweruję coś na nim - odezwał się, mocując naszyjnik na mojej szyi.

Wygraweruje? Co? Uśmiechnęłam się i dotknęłam kłódki. LJ, pomyślałam. Lexie i Justin. Może go zaskoczę i sama to wygraweruję?

W końcu udaliśmy się do naszego parku.

Zostawiliśmy nasze rzeczy w samochodzie i skierowaliśmy się w kierunku jeziora. Zrobiłam Justinowi parę zdjęć, gdy nie patrzył. Jego atletyczna budowa ciała była piękna, gdy się ruszał. Jego ciemna koszulka i szorty jedynie podkreślały jego złoty odcień skóry i naturalne pasemka we włosach.

Powietrze było chłodne, a wkoło pachniało sosną.

- Imponujące, prawda? - odezwał się Justin, gdy złapał mnie za rękę i spojrzał na widoki.

- Boże, czuję się jak Wordsworth* w Alpach! - zaśmiałam się.

Ciemne chmury pojawiły się zaraz za górami. Minutę później ja i Justin zaczęliśmy trząść się z zimna.

- Wzięłam dodatkowy polar - powiedziałam, gdy udaliśmy się do naszego Jeepa.

Cała ta droga wykończyła mnie. Mój poziom cukru spadł. Mimo to ruszyliśmy szlakiem w kierunku naszego kempingu. Zaczęłam czuć dziwny rodzaj narastającej energii i pragnienia dotyku Justina.

Nasza strona to zaciszne miejsce, gdzie wokół rosły sosny. Słyszałam w oddali wodę. Justin wybudował ognisko z metalowego pierścienia, a obok stał nasz namiot. Piankowe maty były rozłożone w naszych śpiworach.

Nie wiem czy to możliwe, ale czułam się mniej seksowna. Cała kleiłam się od potu i sprayu na owady, nosiłam stare trampki, dżinsy, bluzkę, a teraz dołożyłam jeszcze swój czarny polar.

Siedziałam na kamieniu przy naszym ognisku. Justin stał obok i wpatrywał się w las. W półmroku wyglądał dziko - niczym zwierzę, które wskoczyło by w ogień, gdybym tylko wrzuciła tam gałązkę.

- Przyniosłem jedzenie - mruknął i spojrzał na mnie. Jego ciemne, głodne oczy rozbłysły w odbitych promieniach. - Jesteś głodna?

Pokręciłam głową.

Nie chciałam nic mówić. Nie chciałam psuć magii tej nocy. Mój wzrok powędrował w dół ciała Justina. Widziałam, że mnie obserwował, po czym spojrzał na swoje krocze.

- Tak? - wyszeptał. Podszedł bliżej i owinął mój kucyk na swojej dłoni. - Obciągnij mi, Lexie.

Rozpięłam jego spodnie, po czym wyjęłam jego penisa z erekcją ze spodenek. Rósł w moich dłoniach. Zaczęłam go lizać i ssać, biorąc go tak dużo, jak mogłam. Pieściłam dodatkowo jego jądra.

- Och, Lexie... kochanie.

Justin był już całkowicie twardy. Postawił mnie na nogi, po czym rozebraliśmy się nawzajem. Porozmawiajmy o czymś: stoję naga w lesie z Justinem, a moje serce bije jak oszalałe.

Ciepło ognia paliło moje nogi. Chłód wieczoru hartował moje sutki.

Wiedziałam, że jesteśmy sami, ale mimo wszystko czułam się jak gdybyśmy byli na scenie. Czułam się tak, jakby setka para oczu przyglądała się nam.

Justin pocałował mnie, zatrzymując swojego penisa między nami. Pogłaskałam jego umięśnione ciało, po czym zaczęłam ocierać się o jego twarde przyrodzenie, co wywołało u niego jęki.

- Lexie - westchnął. - Lexie.

Podobał mi się sposób, w jaki wypowiedział moje imię. Kochałam setkę smaków jego głosie.

Owinęłam moje ramiona wokół jego szyi i wspięłam się na niego. Uniósł mnie szybko, chwytając moje uda. Opuścił mnie na swojego penisa.

Mieliśmy zamknięte oczy, gdy zaczął mnie penetrować. Inwazja przyjemności wtargnęła do mojego ciała. Boże, poruszał się we mnie tak wolno. Czułam dokładnie każdy jego centymetr w sobie.

- Opowiedz coś o moim fiucie - szepnął.

Jak zawsze czułam cholerną ochotę zaspokojenia go.

- Justin - oblizałam swoje usta. - To... to mnie wypełnia. Prawie boli, ale zawsze tego chcę. Jego całego. Pragnę go we mnie.

Justin opuścił moje ciało jeszcze niżej, przez co zadyszałam. W tej pozycji miał nade mną całkowitą władzę. Nie było szans, abym mogła przejąć kontrolę.

- Kontynuuj - tchnął niskim głosem w moje ucho.

- Kocham jego smak - wyszeptałam. - I smak twojej spermy. Kiedy ujeżdżasz mnie tak mocno - jęknąłem, kiedy ponownie poruszył się we mnie. Jego kutas był daleko we mnie. - Och, Boże. Justin, ja zwariuję.

- Powiedz mi, Lexie. Lubisz go głęboko?

- Tak - odrzuciłam moją  głowę do tyłu. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach, nigdy nie dałby mi upaść.

Chciałam widzieć jak Justin trzyma mnie w blasku ognia, jego stopy na ziemi, jego mocne uda i napięte pośladki. I ja, owinięta wokół niego, kiedy nasze ciała byłyby splecione.

Byliśmy dniem i nocą. Złota i blada karnacja. Jasne i ciemne włosy. Wysoki i niska. I Justin był tak duży między moimi nogami, gdy ja byłam mała.

- Ty również mnie ranisz - wyszeptał. - Taka ciasna, Lexie. Ale jesteś taka mokra i wpuszczasz mnie. Moje ciało.

Justin podnosił i opuszczał mnie. Jego cały penis był we mnie. Jęknęłam i ugryzłam go lekko w ramię. Oddychał nierówno w moje włosy.

- P-powiedz mi - jęknęłam.

- Moje ciało... pragnie twojego - Justin wszedł we mnie ponownie, przez co jęknęliśmy razem. - T-ten dystans... gdy jesteśmy osobno. Lexie, nie mogę być z dala od ciebie.

- Nigdy nie będziesz musiał - odparłam.

Uniosłam głowę, aby móc mu się przyjrzeć. Każdy jego ruch wysyłał do mojego podbrzusza przyjemne uczucia. Boże, mogłabym dojść już teraz, ale chciałam, aby Justin dostrzegł moją szczerość.

Wyłapał moje spojrzenie.

- Lexie, Boże - wyszeptał. Zaczął poruszać się we mnie mocniej. Jego palce wbijały się we mnie. Wszedł we mnie głębiej, głębiej i jeszcze głębiej. Moje piersi ocierały się o jego klatkę piersiową. Moje twarde sutki raniły jego skórę.

Doszłam, będąc w szoku przyjemności. Moje kobiecość pulsowała, a Justin warknął do mojego ucha.

- Tutaj moja mała dziwko - syknął. - Dojdź, dojdź na moim fiucie.

Och, i to był ten niegrzeczny chłopiec, którego kochałam.

Justin wyszedł ze mnie i postawił mnie na nogi. Moje nogi były mokre. Wilgoć spływała po wewnętrznej stronie mojego uda.

Zaciągnął mnie do namiotu i położył na plecach. Wspiął się na mnie.

- Wciąż jestem twardy - mruknął. - Musisz mi pomóc, Lexie.

Myślałam, że Justin będzie zbliżał się do moich ust, ale on zatrzymał swojego penisa między moimi piersiami. Wiedziałam czego chciał. Chwycił moje piersi, po czym przycisnął je do siebie, umieszczając między nimi swojego członka. Boże, on był ogromny. Spojrzałam w dół, aby zobaczyć jego głowę przy moim dekolcie. Justin jęknął.

- Mm, patrz dalej kochanie. Sprawiasz, że zaraz dojdę. Och, kurwa. Zliżesz to po tym wszystkim.

Jego jęki sprawiały, że drżałam. Obserwowałam jak jego ABS zgina się. Boże, on poruszał się tak pięknie. Gdy jego głowa była niedaleko mojej, ssałam i lizałam jego szyję.

- Lexie! - jego płaczliwy krzyk wypełnił moje uszy.

Chwycił swoje przyrodzenie, a jego gorąca  sperma wylądowała na moich cyckach. Zlizałam wszystko dokładnie, kiedy Justin przyglądał mi się. Przyciągnęłam moje sutki bliżej ust, po czym wylizałam je do czysta.

Gdy uniosłam swoje spojrzenie na niego, uśmiechał się.

- Idealnie - wyszeptał.

Wyszedł z namiotu po to, aby ugasić ogień i przynieść nasze ubrania.

Zasnęliśmy obok siebie w naszych śpiworach.

Obudziło mnie uczucie chłodu, więc wspięłam się w kierunku torby, zostawiając za sobą śpiącego Justina. Położyłam się bliżej niego, a on jedynie zaśmiał się przez sen. Położył swoją dłoń na mnie i przytulił.

Pomimo mojego śpiwora, czułam jego ciężar na swoim ciele i bijące od niego ciepło. Popatrzyłam na niego mimo otaczającej nas ciemności.

W połowie na jawie, w połowie w krainie snów, wyobrażałam sobie, że Justin jest tygrysem w skórze człowieka. Był niezwykły, chociaż wiedziałam o nim tak mało.

Justin Bieber

Obudziłem się z samego rana w poniedziałek. Nie musiałem spoglądać na zegarek, aby wiedzieć, że było wcześnie. Światło wpadające do pokoju było jasne i depresyjne.

Nie było Lexie.

Nie wiedziałem już jak to jest być bez niej. Nie umiałem budzić się bez niej. Gdy byłem z nią, czułem się tak dobrze, a świat był dla mnie pełen możliwości.

Całą niedzielę spędziliśmy na jeździe i wędrówkach po parku. Wróciliśmy późną nocą. Gdy odwiozłem ją do siebie, uczucie depresji wpadło do mojego umysłu.

Nadal mam depresję?

Dlaczego każda najmniejsza separacja była dla mnie pożegnaniem?

Rozstałem się z Clarą. Zadzwoniłem do niej tego samego dnia, podczas którego chciałem zjeść lunch z Lexie. Powiedziałem jej, że nie chcę już z nią być. Przeprosiłem ją za wszystko i tyle.

Szlochała do telefonu i klęła. Była zła i smutna na przemian. Chciała wiedzieć, czy się z kimś spotykam.

- Nie mam nikogo - skłamałem.

Musiałem chronić Lexie chociaż nie wiem co. Nie chciałem wciągać jej do mojego bałaganu.

- Nie wierzę ci! - głos Clary był przeraźliwy. - Ty zdradliwa szmato!

- Clara, proszę...

- Nie wypowiadaj mojego imienia! Ty pieprzony dupku! Zawsze robiłam wszystko dla ciebie! Nikt cię kurwa nie obchodzi! Liczysz się tylko ty i twoje pierdolone pisanie!

Nie rozłączyłem się. Paliłem papierosa i pozwalałem jej krzyczeć na mnie. Patrzyłem jak zmierzcha na dworze i myślałem o Lexie. Kiedy to się skończy, w końcu będę mógł z nią być.

Wreszcie, od tego płaczu Clara dostała czkawki.

Stwierdziła, że nie może doczekać się tego, aż powie ojcu o tym, że miał co do mnie rację. Cóż, miał rację, pomyślałem.

Powiedziała, abym spakował jej rzeczy i żeby nie było mnie w domu, gdy przyjdzie po nie ze swoim przyjacielem.

- Oczywiście - powiedziałem, spalając swojego trzeciego papierosa. - Wyjdę.

Pomyślałem o jej rzeczach, które były w moim bagażniku.

- Pieprz się! - warknęła i odeszła.

Tej nocy nie pozwolę sobie sięgnąć po Lexie. Clara może zadzwonić w każdej chwili, a nie chcę, aby ona tego słuchała. Zasłużyłem na samotną noc.

Zasłużyłem na coś gorszego.

Czy mogłem zrobić coś dobrego od czasu rozstania z Clarą? Nie miałem zamiaru opowiadać Clarze o Lexie, ani Lexie o Clarze. Mógłbym to nadal ciągnąć? Mogę rozpocząć beztroski związek z Lexie, budując go na fundamencie z kłamstwa?

Sprawdziłem swój telefon.

8:45.

Lexie szykuje się pewnie do pracy. Więcej niż szykowanie się do pracy. Mam nadzieję, że dobrze wspomina nasz weekendowy wypad.

Mam ochotę wyjść z nią dzisiaj na lunch - prawdziwy lunch.

Zmarszczyłem brwi. Znowu muszę ubierać się jak biznesmen? Prędzej czy później będę musiał powiedzieć Lexie o tym, że J. Whisp to ja. Ona zrozumie. Na pewno chce wiedzieć jak wygląda moja praca. Chciała?

Zdjąłem koszulkę i opadłem na moje biurowe krzesło. Otworzyłem swoją pocztę mailową. Zacząłem usuwać spam. Uśmiechnąłem się na wiadomość pod tytułem FIT TO PRINT.

Cholerna strefa czasowa. Ich aktualizacje naprawdę były wolne. W każdym bądź razie oni nie byli idiotami. Jakimś sposobem dowiedzieli się o tym, że reprezentuje mnie Claudia. Nie zaszkodzi mieć na nich oko.

Przypatrzyłem się wytłuszczonemu nagłówku.

Przez moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz.

Moje gardło zacisnęło się.

To nie było możliwe. Kliknąłem na link do historii.

TOŻSAMOŚĆ J. WHISPA W KOŃCU UJAWNIONA!

8 marca, 2014

Autor J. Whisp jest znany jako Justin Drew Bieber - ujawniło nam anonimowe źródło.

Choć Bieber zmusił swoją rodzinę i przyjaciół do tego, aby nigdy nie ujawniali jego nazwiska w celach ochrony prywatności, zbliżone źródła do jego dziewczyny mówią, że to już zbyt długo trwa i nie będą chronić jego tożsamości. 

- Ona nigdy nie powie, zawsze fałszowała jego pracę - powiedział jeden przyjaciel. - Ale założyliśmy się o to. Było dużo, małych wskazówek. On kontrolował ją i manipulował.

Starłem się czytać dalej.

Słowa na ekranie stawały się niewyraźne.

Wiedziałem, że mam atak paniki. Wiedziałem o tym. Wiem jakie są jego objawy.

Nie mogłem zaczerpnąć wystarczającej ilości tlenu. Powietrze w pokoju stało się oziębłe. Zacząłem się pocić. Musiałem oddychać. Musiałem oddychać.

Źródła zbliżone do jego dziewczyny.

Sekret Biebera.

Ona by nigdy nie powiedziała.

Clara.

Clara mnie zdradziła.

Zerwałem z nią, a ona mnie zdradziła.

Moje listy.

Moje listy.

Lexie.

Myślałem, że moje serce się zatrzymało.

Gdzie mój puls? Chwyciłem za swoją klatkę piersiową.

Oddychałem, ale nie mogłem wyczuć swojego serca.

Moja komórka dzwoniła i dzwoniła. Jak długo już dzwoni?

Przyłożyłem telefon z drżącą dłonią do ucha.

- Justin?

To była Claudia.

- Justin? Jesteś tam? Czy ty to widzisz?

- Lexie - udało mi się wydusić.

- Przepraszam?

- Czy...

- Justin, posłuchaj. Potrzebuję twojego zdania. Nie obchodzi mnie jak to się stało. Muszę jednak wiedzieć w jaki sposób masz zamiar to odkręcić. Jej tutaj reporter.

Starałem się oddychać.

Reporter.

Nie, to nie miało znaczenia. Claudia nie miała znaczenia. FIT TO PRINT nie miało znaczenia. Moje sekrety i książki nie miały znaczenia.

Lexie.

- Lexie - powiedziałem. - Gdzie...

- Justin! Na miłość boską! Z chęcią rzuciłabym Lexie w tego reportera i sprawiła by się ze mną umówił, ale nie na to czas. Posłuchaj. Mogę wezwać ochronę i się go pozbyć, lub mogę z nim usiąść i żyć w niewiedzy.

Lexie nie było jeszcze w pracy. Reporter. Mail. Czy Lexie dostała tego maila? Czy ona śledziła artykuły FIT TO PRINT?

Po skończonej rozmowie z Claudią od razu zadzwoniłem do Lexie.

- Hej! - powiedziała.

Mógłbym powiedzieć, że była w drodze. Słychać było wiatr przez komórkę. Jej głos brzmiał normalnie, a ona była pogodna.

- Lexie, Lexie słuchaj...

- Justin?

Okręciłem się na biurowym krześle i dłonią przejechałem po twarzy.

- Justin, co się dzieje?

- Lexie - przełknąłem ślinę. - Gdzie ty jesteś?

- Jakieś pięć kroków od agencji i jakieś dziesięć minut spóźniona u Claudii. Hej, czy ty...

- Nie ruszaj się - powiedziałem. - Lexie. Musisz do mnie przyjść. Nie idź. Nie idź do pracy.

Mój głos się załamał.

Lexie nie czytała jeszcze tego artykułu, ale mogła trafić na tego dziennikarza.

- Justin, przerażasz mnie. Coś się dzieje?

- Nie, Lexie, ja nie... Potrzebuję cię, błagam. Przyjdź. Teraz, błagam.

- Przyjdę. Wszystko dobrze. Oddychaj. Boże, Justin, ale mnie przeraziłeś! Już idę, dobrze?

- Po prostu przyjdź, proszę...

Gorące łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

- Justin! Przysięgam, zaraz będę. Muszę powiedzieć Claudii, że się spóźnię. Będę tam, tylko...

Moje usta milczały. Chciałem ją poprosić, aby nie rozmawiała z Claudią. Chciałem jej zabronić.

On ją kontrolował i manipulował.

- Proszę - wyszeptałem.

- Idę, no idę. Powiem Claudii, że się spóźnię i nieważne co, ale przyjdę. Daj mi dziesięć minut. Albo pięć.

- Nieważne co - powtórzyłem.

- Nieważne co.

 - Obiecaj. Lexie, obiecaj. Obiecaj, że przyjdziesz mimo wszystko.

- Justin, obiecuję. Przyjdę. Mimo wszystko.

***

czytam = komentuję

* To park narodowy, który znajduje się w USA.
* Angielski poeta.

No to się porobiło, co? Justin rozstał się z Clarą, a ona zdradziła jego sekret... Myślicie, że Lexie dowie się o tym w agencji czy jednak nie? A jeśli się dowie, przyjdzie do Justina? Jestem ciekawa waszego zdania! :) Trochę minęło zanim dodałam nowy rozdział, ale miałam dużo na głowie. Obiecuję, że teraz nowy pojawi się szybciej. Poniżej znajdziecie także linki do kontaktu ze mną czy coś. I fajnie by było, gdyby każdy to przeczytał skomentował ten rozdział:(